Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dieta. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dieta. Pokaż wszystkie posty

środa, 7 czerwca 2017

Dieta pudełkowa - z czym to się je?

Nie przepadam za eksperymentowaniem w kuchni. Moje śniadania i kolacje to zazwyczaj kanapki z serem lub szynką, choć przyznam że chwilami takie jedzenie staje się... nudne. Coraz częściej słyszałam w różnych kontekstach o cateringu dietetycznym, w końcu sama zainteresowałam się tematem.

Czym w ogóle jest catering? To nic innego jak dowóz gotowych posiłków prosto do domu. Innymi słowy: dieta pudełkowa. Oczywiście dietę dopasowujemy do siebie i swojego stylu życia - wybierając odpowiednią ilość posiłków, zapotrzebowanie kaloryczne, alergie. Sporo firm oferuje specjalne diety dla sportowców, wegetarianów, diety odchudzające. Wszystko stało się tak popularne, że naprawdę jest z czego wybierać.
Dla jednych to marnotrawstwo pieniędzy, dla innych świetny sposób na funkcjonowanie w ciągu dnia. W końcu nie każdy ma codziennie czas, aby przygotowywać 5 różnorodnych, wartościowych posiłków.


Jak to wygląda? Opiszę w skrócie moją "przygodę" z cateringiem dietetycznym.
Zamawiając subskrypcję zaznaczyłam zapotrzebowanie kaloryczne: 2000kcal. Większość firm ma do wyboru wartości od 1000kcal do 2500kcal. Możemy też wybrać ilość posiłków w ciągu dnia. Ja wybrałam 5, jeżeli wybierzemy mniej - dostaniemy większe porcje, tak aby kaloryczność się zgadzała. Cateringi dietetyczne mają to do siebie, że często są rozwożone w nocy. Większość z nas wychodzi z domu z samego rana, więc nie ma opcji aby dostawa dla każdego udała się w ciągu godziny. Jeżeli czujemy taką potrzebę, dostawca może nas budzić. Ja wybrałam opcję wygodniejszą dla mnie: podałam kod do domofonu, a kiedy rano wstawałam - paczka z jedzeniem czekała na mnie pod drzwiami. Oczywiście możliwość ta nie jest polecana, kiedy mamy głodnych sąsiadów ;)


Zalety cateringu:
- oszczędność czasu na przygotowanie posiłków,
- poręczność. Drugie śniadanie i obiad spokojnie można wrzucić w torbę i zabrać ze sobą na uczelnię, do pracy,
- różnorodność. W końcu miałam okazję spróbować czegoś innego niż kanapki i kotlety,
- zdrowe posiłki. Przeglądając menu różnych firm, większość oferuje zdrowe posiłki, stosując jak najmniej przetworzonych produktów, 
- wygoda. Nie musimy brudzić patelni, walczyć z tłuszczem, a później z brudnymi naczyniami. Posiłki wystarczy odgrzać w mikrofali (chyba że jest na zimno;) ), puste pudełka lądują w śmietniku. W zestawie otrzymujemy nawet plastikowe sztućce i serwetki.
- systematyczność. Często zdarzało mi się zjeść 2 lub 3 wartościowe posiłki, resztę dnia zapychając się "śmieciowym jedzeniem". Z cateringiem to nie przejdzie!




Wady:
- monotonia. Sama nie miałam okazji jeszcze tego doświadczyć, ale sporo osób uważa, że przy dłuższej współpracy z jedną firmą - posiłki wydają się być zbyt powtarzalne,
- smak. Kwestia indywidualna. Jednego dnia kolacja niestety wylądowała w koszu. Była najzwyczajniej niesmaczna. Wpadki się zdarzają, gusta są różne, ciężko jest codziennie dogodzić kilkuset lub nawet kilku tysiącom osób. 
- cena. Ceny są różne, zależą od kaloryczności, ilości posiłków, czasu subskrypcji. Przeglądając kilkanaście firm, zauważyłam rozstrzał mniej więcej 40zł-70zł/dzień. Jeśli mieszkasz samemu, podsumowując zalety, często stanie się to opłacalne. Jednak kiedy jest możliwość gotowania dla kilku osób w domu, cena za catering staje się wysoka.

Fajną opcją jest możliwość skorzystania z "zestawu próbnego", czyli wykupienie pudełek na dzień lub dwa, żeby przekonać się czy polubimy się z daną firmą. We Wrocławiu jest około 30 opcji do wyboru, tak więc sprawdzam dalej. Niby z poprzednią firmą wszystko było w porządku, jednak to nie to czego szukam.

http://trzezwy-umysl.blogspot.com/

niedziela, 16 października 2016

Koktajl bananowo-kokosowy

Bardzo prosty i szybki do zrobienia, a jednocześnie smaczny koktajl bananowo-kokosowy stał się ostatnio moim ulubieńcem. To był mój debiut z mlekiem kokosowym, którego naszukałam się naprawdę długo. Ważne, że było warto!

Do wykonania koktajlu użyłam:
• 1 banana
• 200ml mleka kokosowego
• sok z połowy cytryny (ew. pół łyżeczki kwasku cytrynowego)
• 0,5 łyżeczki cynamonu

Warto zwrócić uwagę na skład mleka kokosowego. W internecie znajdziecie mnóstwo porównań konkretnych marek, które pomogą Wam na wybór tego najlepszego, najzdrowszego i najsmaczniejszego :)



Przepis raczej nikogo nie zaskoczy. Banana obieramy ze skóry, kroimy na drobniejsze kawałki, dolewamy mleko kokosowe, sok z cytryny, posypujemy cynamonem. Wszystko miksujemy, najlepiej za pomocą blendera, do uzyskania jednolitej konsystencji.

Mleko kokosowe jest o wiele gęstsze niż zwykłe. Zmiksowany banan również ma gęstą konsystencję. Jeśli uzyskaną konsystencję ciężko będzie wypić, wystarczy dolać odrobinę wody i ponownie zmiksować.

Podsumowując składniki odżywcze:
Białko: 2,88g
Tłuszcze: 24,5g
Węglowodany: 38,8g
Kcal: 369kcal

Dane te mogą się nieco różnić w zależności od wybranego mleka kokosowego.


Może polecicie inne koktajle z użyciem mleka kokosowego? Chętnie spróbuję czegoś nowego, a i o świeże owoce teraz trudniej, więc pomysłów na nie mam zdecydowanie mniej. Czekam na inspirację :)


Smacznego!

środa, 21 września 2016

Dieta Jestemfit.pl - czyli jak przytyłam

W ostatnim czasie wiele się u mnie działo, wiele złego, czego skutkiem była jeszcze większa niedowaga niż wcześniej. Z 48kg spadłam do 44kg, zerowy apetyt, ogólne problemy z jedzeniem... To nie zapowiadało się dobrze. Biorąc pod uwagę fakt, że chodzę na siłownię, moja dieta powinna być zdrowa i o wiele bardziej kaloryczna. Z pomocą przyszła dieta stworzona specjalnie dla mnie z portalu Jestemfit.pl. Mimo iż jest to dieta tworzona przez internet i wszystko jest banalnie proste, musimy wypełnić ankietę, która porusza chyba każdy ważny temat podczas układania diety. W razie wątpliwości możemy skontaktować się bezpośrednio z naszym dietetykiem - o moim przykładzie za chwilę.


Ankieta przyszła mi na emaila na następny dzień, wypełnienie nie zajęło mi dużo czasu, ale warto się na niej skupić. Jak dla mnie - świetnie, że jest możliwość wyboru ile różnorodnych posiłków w ciągu tygodnia chcielibyśmy jeść. No cóż, jako studentka nie mogę sobie pozwolić na codziennie inne rarytasy i jak pewnie większości z Was, zdarza mi się gotować np. na 2 dni lub po prostu robię coś z połówki danej rzeczy i fajnie jest wykorzystać w innym dniu też tą "drugą część" ;) Po określeniu wszystkich najważniejszych rzeczy o naszej diecie, wysyłamy ankietę i czekamy na gotową dietę. Pojawia się od razu na portalu Jestemfit po zalogowaniu - i warto to kontrolować, ja niestety przegapiłam pierwszy dzień czekając na jakąś informację na emailu, której nie dostałam. Pierwszy plus jaki zauważyłam już po otrzymaniu diety? Co tydzień otrzymujemy listę zakupów. Świetna sprawa, bo można zrobić w weekend jednorazowe większe zakupy z czystym sumieniem, że o niczym nie zapomnieliśmy i nie trzeba będzie biegać do sklepu podczas przygotowywania obiadu.


Na pierwszy rzut oka dieta przeraziła mnie swoją "zdrowością". Jak to, żadnego kotleta? Warzywo, warzywo, ryż, warzywo, poprzeplatane z jajkami. Mimo wszystko spróbowałam, wiem że moja dieta woła o pomstę do nieba, przyda się jakieś urozmaicenie. Nie ukrywajmy, pierwsze dni mnie załamały. Ilość kalorii była dla mnie zbyt niska, rozpisano mi 1900kcal przy czym przy moim trybie życia i wadze powinnam zjadać codziennie około 2400-2500kcal. Oczywiście nie skończyło się na płaczu, a na natychmiastowym kontakcie z dietetyczką. Po mojej wiadomości po około 2 godzinach otrzymałam telefon, sprawa została wyjaśniona (niedoprecyzowanie ile kalorii zjadałam do tej pory), a ilość kalorii w diecie na stronie natychmiast zmieniona. Kontakt jak najbardziej na plus! Na bieżąco możemy korzystać z czatu, jeżeli coś nam się w diecie nie spodoba, jeśli jednak nie chcemy używać jakiegoś produktu lub dany posiłek nam nie pasuje/nie smakuje. Dietetycy też są ludźmi i nie będą wciskać nam niczego na siłę, a postarają się pomóc i w miarę możliwości zmienić co trzeba.

Przyznam, nie trzymałam się ściśle diety. Często wpadł nam na obiad wspomniany kotlet zamiast makaronu z krewetkami, które totalnie nie są dla mnie. Jako duży plus traktuję fakt, że w końcu mogłam urozmaicić moje posiłki. Codzienny serek na śniadanie zastąpiły różne warianty jajecznicy, grillowanych kanapek, choć bez zwykłej kanapki z szynką i ogórkiem też się nie obejdzie, na szczęście dieta i to obejmuje. Co było dla mnie zupełną nowością - na obiad zero ziemniaków. Nie narzekam, szczerze wolę makarony i ryż, w końcu miałam pretekst aby przekonać do tego mamę. Uwielbiam sałatki i miałam możliwość wypróbowania kilku nowych. Żeby nie było tak kolorowo - trochę też ponarzekam. Na drugi posiłek zaznaczyłam lunchbox z nadzieją, że zainspiruję się czymś ciekawym, smacznym i pożywnym, aby brać na uczelnię. Niestety oprócz kanapek (choć wersja z grillowanym kurczakiem mi się spodobała i czasem zagości na uczelni) dostałam w diecie jedynie koktajle. Choćbym nie wiem jak się starała, koktajl nie zaspokoi u mnie głodu, a do obiadu o 16 już od długieeego czasu będzie mi burczało w brzuchu. Kiedy jestem w domu, mogę sobie rozbić choćby kromki ze śniadania (wg diety powinnam jeść 4), i połowę jem nieco później. W roku akademickim jest to niestety bardziej kłopotliwe, trzeba będzie kombinować :) Jednak z diety korzystałam jeszcze w trakcie wakacji, więc nie przeszkadzało mi takie rozwiązanie i postanowiłam nie wymieniać tych produktów.

Na zdjęciu powyżej pokazałam Wam jak opisany jest każdy z posiłków. Tutaj duży plus, bo w dietach często dostajemy puste hasła co mamy o danej porze zjeść. W przypadku tej diety, każde danie jest pokazane na zdjęciu, dostajemy szczegółowy opis sposobu przygotowania z konkretnie rozpisaną ilością składników oraz informacje o zawartości makroskładników w danym posiłku. Niby banalne rzeczy, ale bardzo ułatwiające życie na diecie.

Cieszę się, że mogłam wypróbować coś nowego. Jajecznica zawsze była dla mnie po prostu jajkiem, a nie kombinacją z warzywami. Właśnie, w mojej diecie w końcu pojawiło się mnóstwo warzyw. Mimo że lubię koktajle, do tej pory raczej ich nie robiłam. Dieta była moją małą motywacją, żeby wziąć w rękę blender. Nagadałam się o jedzeniu, a na koniec wypadałoby wspomnieć o tym najważniejszym. Jakiś czas temu waga wskazała liczbę 44 na czczo, można powiedzieć że praktycznie po 3dniowej głodówce spowodowanej kłopotami z jedzeniem. Wcześniej przez długi czas stała na 48kg, a to dla mnie mimo wszystko za mało - dalej niedowaga. Walczę, aby przytyć, a przy okazji wyrzeźbić ciało. Aktualnie stanęło na 49,5kg i mam nadzieję, że uda mi się zdobyć jeszcze te 2-3kg :)

Koktajl czekoladowy z bananem

środa, 8 czerwca 2016

Cukier kokosowy


O produktach kokosowych mówi się często, jednak o istnieniu cukru kokosowego dowiedziałam się całkiem niedawno. Chcąc się zdrowo odżywiać wciąż słyszymy - odstaw cukier! Nie wszyscy chcą zmieniać drastycznie swoją dietę. Nie potrafię pić niesłodzonej herbaty, koktajl z kwaśnych truskawek bez osłodzenia również jest dla mnie nie do przełknięcia. A ciasto? Ciasto bez cukru? Nie ma mowy! Ale przecież zwykły biały cukier zawsze można zamienić na coś bardziej odpowiedniego dla osób trzymających zdrową dietę. Ostatnio coraz częściej pojawia się na sklepowych półkach cukier kokosowy, mój jest ze sklepu Bioindygo.

 




Czym wyróżnia się cukier kokosowy?
Uzyskuje się go z wydzieliny palm kokosowych. Jest bogaty w wiele składników odżywczych - magnez, potas, cynk, żelazo, witaminy B1, B2, B3, B6 oraz C1. Ma niski indeks glikemiczny, dzięki czemu nie wywołuje nagłych wahań cukru w organizmie - jest dobry dla diabetyków, choć oczywiście osoby chore na cukrzycę muszą uważać na spożywaną ilość. Jest długotrwałym źródłem energii działającym przez cały dzień.


Smak i zapach
Cukier kokosowy ma brązowy kolor. Zapach jest mocny, aromatyczny, po podgrzaniu może świetnie zastąpić nawet odświeżacz powietrza ;) W smaku natomiast jest łagodny, karmelowo-kokosowy. Należy uważać przy osładzaniu na przykład kompotu - potrafi delikatnie zmienić smak napoju.


Stosowanie
Może zastępować biały cukier w codziennym domowym użytkowaniu - do wypieków, koktajli, deserów, słodzenia napoi, przygotowania batonów energetycznych.


Uwaga!
Będąc na diecie, w której musisz ograniczać cukier ze względu na kalorie - nie pocieszaj się cukrem kokosowym! Zawiera on tyle samo kalorii co klasyczny cukier biały. Nie należy traktować go jako źródło ważnych substancji dla organizmu - głównym źródłem witamin i składników odżywczych powinny być pełnowartościowe posiłki. Jest ciekawym zamiennikiem jeśli chodzi o smak, zapach, ale pamiętajmy - to tylko cukier ;)

Jego cena jest zdecydowanie wyższa niż białego cukru. W sklepie internetowym Bioindygo możecie skorzystać z rabatu. Wystarczy przy zamawianiu wpisać kod rabatowy: zrobcosdlasiebie.blogspot17 :)

piątek, 27 maja 2016

Czekolada na zdrowie


Dbając o siebie często ograniczamy słodycze. Wszyscy wokół powtarzają, że najzdrowiej będzie zrobić/upiec coś samemu, ale co w sytuacji kiedy nie mamy czasu, nic nie jest gotowe, a my mamy ochotę na odrobinę "cukru" właśnie w tym momencie? Z pomocą przychodzi czekolada - mimo że z nazwy gorzka, wciąż jest słodkością.

Gorzka czekolada ma niski indeks glikemiczny, dzięki czemu nie powoduje nadmiernego wydzielania insuliny. Zawiera węglowodany, które dostarczają nam energii, żelazo, magnez, teobrominę pobudzającą organizm oraz fenylotylaminę, która wytwarza pozytywne endorfiny.

Jedzenie kilku kostek (nie całej;) ) gorzkiej czekolady dziennie nie spowoduje że przytyjemy, nie wpłynie negatywnie na nasz organizm, a wręcz przeciwnie - zapobiega rozwojowi chorób serca, chroni przed nowotworami, opóźnia proces starzenia, poprawia humor. Co więcej, jest polecana osobom na diecie, ponieważ powoduje długotrwałe uczucie sytości, zmniejsza apetyt na tłuste i słone potrawy. Z innych badań wynika również, że czekolada o wysokiej zawartości kakao chroni skórę przed promieniami UV.

Gorzka czekolada, w przeciwieństwie do mlecznej, nie działa negatywnie na nasze uzębienie, nie powoduje próchnicy, ubytków w szkliwie. Jest mniej kaloryczna, jednak nie powinniśmy się tym tłumaczyć jedząc całą tabliczkę dziennie - wszystko z umiarem! Jej zalety ciągną się długą listą, a wad można szukać z lupą.

Pamiętajmy jednak, że pełnowartościowa gorzka czekolada zawiera co najmniej 70% ziarna kakaowego, jednak im więcej tym lepiej! Wraz ze wzrostem zawartości kakaa, spada zawartość białego cukru.


Dla osób, które nie lubią smaku "czystej" gorzkiej czekolady, powstały wersje np. z orzechami czy z owocami. Można ją wykorzystać do samodzielnie stworzonego musli, do ciasta (zamiast mlecznej czekolady wprowadzimy nieco zdrowszy akcent), w internecie można znaleźć również wiele przepisów na połączenie czekolady z... mięsem! A na zbliżające się upały polecam samemu stworzyć lody właśnie z gorzkiej czekolady - pycha!

Lubicie gorzką czekoladę? A może macie jakiś inny ulubiony sposób przyrządzania czegoś w połączeniu z czekoladą?

środa, 13 stycznia 2016

Czystek - co to za herbata?

Jakiś czas temu trafiła w moje ręce herbata, o której wcześniej zbyt dużo nie słyszałam. Przyznam, że zawsze szłam na łatwiznę - na co dzień w moim kubku gościły herbaty w torebkach, nie znoszę kiedy pałętają mi się "fusy" i po prostu nie chce mi się w to bawić. Jednak kiedy poznałam zalety czystka, kupiłam zaparzacz i zaczęła się nowa przygoda. Jeżeli nie posiadacie zaparzacza, możecie śmiało spróbować bez niego - moja mama przekonała się, że wszystko opada na dół i fusy nie pływają po całym kubku. W dodatku można je zaparzać nawet do 4 razy.

Czystek, który posiadam, pochodzi ze sklepu z ekologiczną żywnością. Co do marki - nie zagłębiam się w to, bo myślę że zdecydowanie ważniejszy jest tutaj skład, o czym przeczytacie później.


Zazwyczaj dodaję do niego cytrynę lub słodzę miodem, aby poprawić smak.

Zalety picia czystka:

-> Wzmacnia odporność dzięki temu, że zawiera dużą ilość polifenoli. Jest świetny m.in. na grypę, opryszczkę, trądzik, łupież i wiele innych chorób.

-> Oczyszcza organizm z substancji toksycznych. Metale ciężkie, życie w zanieczyszczonym środowisku, bycie palaczem czy znajdowanie się w jego otoczeniu zdecydowanie nie wpływa pozytywnie na nasze zdrowie. Czystek dzięki usunięciu toksyn z naszego ciała pomaga także zmienić zapach naszego ciała - już po kilku tygodniach wszelkie nieprzyjemne zapachy, głównie pot, są odczuwalnie mniej intensywne, łagodniejsze.

-> Odkwasza organizm, czyli działa jak większość herbat ziołowych wspomagających odchudzanie, dzięki alkalizującemu działaniu na krew.

-> Działa antybakteryjnie na jamę ustną (wybiela zęby, odświeża oddech)

Wszystko to jest oczywiście dużym skrótem. Czystek ma naprawdę wiele zalet i warto przekonać się o tym na własnym ciele. Ważne jest, żeby pić go regularnie. Najlepiej kupić go w sklepach typowo zielarskich, a przynajmniej sprawdzić czy jest to czystek cięty, a nie mielony. Mielony zawiera gałązki, które nie mają takich wartości jak liście i po prostu "powiększa objętościowo" herbatę, przez co płacimy więcej, a odczuwamy mniejsze działanie.

Zawsze miałam słabą odporność. Od jednej choroby do kolejnej. Okres każdej zimy spędzałam z chusteczkami przy nosie. Fajnie byłoby z tym skończyć... Jedno jest pewne - zaczęłam go pić i będę to robić jak najczęściej, bo mam w domu dowody, że faktycznie działa :) Moja mama pije go już od kilku miesięcy. Mnie z początku odrzucały fusy i nie podchodził mi jego smak. Zazwyczaj zaraz po moim przeziębieniu niestety ją zarażałam, ostatnio dała radę wyjść z tego cało. Mimo że z nieprzyjemnymi zapachami na co dzień problemu nie miała, sama przyznaje że czuć różnicę, np. po jakimś wysiłku, i jest to zdecydowanie przyjemniejsza różnica ;) Zniknął jej także łupież, z którym miała od dawna problemy. Zmotywowała mnie i za kilka miesięcy z przyjemnością pochwalę się także moimi efektami!

Mam nadzieję, że przekonam choć jedną osobę do tego ziołowego cudu :) To jak, ktoś z Was również zacznie pić czystek? A może już pijecie?

środa, 6 stycznia 2016

Batony proteinowe Sante GO ON!

Batony towarzyszą wielu osobom, zarówno tym uprawiającym sport jak i wszystkim innym. Jednak osoby aktywne fizycznie szukają w nich czegoś innego niż pozostali. Batony proteinowe często traktowane są jak "batony odchudzające", co oczywiście nie do końca jest prawdą. Mimo wszystko ich skład zdecydowanie bardziej nadaje się na przekąskę niż typowe czekoladowe batony.

Batony proteinowe dostarczają białka i szybko zaspokajają głód. Są idealną przekąską kiedy przez długi czas uprawiamy sport (wycieczka rowerowa, dłuższy bieg, czy choćby spacer po górach) lub kiedy po ukończeniu wysiłku nie możemy w najbliższym czasie zjeść pełnowartościowego posiłku. Dzięki nim w szybki i łatwy sposób dostarczymy sobie energii.

Do moich rąk trafiły batony Sante GO ON! Porównując ceny do batonów konkurencji można zauważyć, że są jednymi z najtańszych batonów proteinowych. Ceny wahają się między 2,19zł a 4,49zł (w skrajnych przypadkach, najczęściej spotykana cena to max 3,50zł).




Zacznijmy więc od składu.
Zawartość białka jest zdecydowanie zbyt niska dla "zawodowców", którzy na co dzień dążą do powiększenia masy mięśniowej. Jest go zaledwie 9-10g w batonie, co wcale nie robi wrażenie przy reszcie składu. Jednak głównym zadaniem batonów jest dostarczanie energii, więc nie będę na to narzekać. Najmniej kalorii ma baton o smaku czekoladowym (217kcal), natomiast najwięcej ten o smaku kokosowym (252kcal). Pozostałe raczej zbliżają się ku tej mniejszej wartości. Zawartość tłuszczu to ok. 10g w batonie (15g w kokosowym) i ok. 15g cukrów. Warto o tym pamiętać i będąc na diecie nie objadać się takimi batonami "bo przecież mają zdrowy skład". Pamiętajmy, wszystko z umiarem! :)

A co ze smakiem?
Testowałam wszystkie dostępne smaki i moje serce podbił zdecydowanie smak żurawinowy, co zresztą podejrzewałam, bo jest moim ukochanym w każdej postaci ;) Jest delikatny, nie czuję się "obciążona" i co najważniejsze, nie czuję przesłodzenia w ustach przez kolejne kilkanaście minut, co się często zdarza po zjedzeniu batonów.  Wanilia i orzech jak dla mnie są zjadliwe. Serca nie podbiły, kubeczków smakowych również, w sklepie bym pewnie po nie nie sięgnęła jeśli zobaczyłabym obok także żurawinę. Za smakiem batonów kokosowych nie przepadam, więc będąc lekko nieobiektywną powiem że mi nie smakował. Wersja kakaowa jest dla mnie za słodka, ale co kto lubi.


Przeczytajcie jeszcze opinię Kasi: Do tej pory tylko raz miałam okazję zetknąć się z batonem GO ON, dlatego byłam bardzo podekscytowana kolejną możliwością ich wypróbowania. I to w dodatku wszystkich smaków! Miałam je przy sobie na treningach ale i na uczelni, gdzie okazywały się dobrą przekąską dodającą trochę energii i chęci do życia między wykładami. Osobiście najbardziej przypadł mi do gustu smak żurawinowy – nie za słodki, z pysznymi żurawinowymi kawałkami. Na drugim miejscu uplasowałabym GO ON Energy, kokosowy smak, fajna konsystencja, mniam. Z kolei najmniej smakował mi baton czekoladowy i waniliowy. Lekko za słodkie, nie dałam rady zjeść całego batona na raz, chociaż nie są przecież rozmiarowo jakieś duże. Jednak ogólnie rzecz biorąc mam bardzo dobre zdanie na temat tego produktu i jeżeli będę miała jeszcze taką okazję to na pewno je zakupię.

Czy batony proteinowe naprawdę działają?
Szybko zaspokajają głód co pozwala kontynuować wysiłek lub nie zmusza mnie do zjedzenia natychmiast po nim porządnego posiłku. Nagłego wielkiego przypływu energii nie poczułam, ale pozwala "odżyć" w chwilach słabości i głodu powysiłkowego.

Mam nadzieje, że osobom, które wygrają batony w rozdaniu, również będą one smakować :)

środa, 20 maja 2015

KAROLINA odNOWA

Pewnie większość z Was miała już okazję spotkać się z książką Karoliny i Macieja lub chociaż kojarzy jej okładkę.


“Karolina odNowa. 69 przepisów na młodość” to trzecia z serii książka Karoliny i Macieja Szaciłłów. To opowieść dwojga kochających się ludzi, o tym, jak wspólnie poszukują sposobu, by skutecznie dbać o własne ciało i ducha oraz o tym, jak każdego dnia rozbudzają w sobie apetyt na życie.  

Przyznam, że tytułami "Swojsko. Karolina na tropie polskich smaków" i "Karolina na detoksie. Oczyszczanie organizmu w 7 dni" zainteresowałam się dopiero po zapoznaniu z najnowszą książką, ale to nie o nich dzisiaj będzie mowa. Wszelkie "fit książki" nie goszczą często w mojej domowej biblioteczce, a zazwyczaj nie zwracam szczególnej uwagi na te dotyczące diety. Jednak kiedy powyższa pozycja trafiła w moje ręce, z chęcią zajęłam się nią od początku do końca.

Książka podzielona jest na 5 rozdziałów:
- usuwamy toksyny
- poprawiamy trawienie
- w poszukiwaniu eliksiru młodości
- ładujemy akumulatory
- w pogoni za szczęściem

 Mogłoby się wydawać, że to kolejna zwykła książka z przepisami, jednak można w niej odnaleźć zdecydowanie więcej. Miłym akcentem na samym początku jest wstęp, w którym zawarta jest krótka historia Karoliny i Macieja. Dziewczyna - jak wiele z nas - zabiegana, zapracowana, tak jak otaczający ją świat. "Po latach przestała się nagradzać i karać jedzeniem. W końcu zaakceptowała i pokochała siebie". "W książce, którą macie w ręku, idziemy o krok dalej. Chcemy pokazać wam, że wewnętrzna harmonia nie zależy tylko i wyłącznie od jedzenia." To właśnie te słowa zachęciły mnie do dalszego zagłębiania się w następne strony.

Każdy kolejny rozdział ma też wstęp, gdzie dogłębnie opisywany jest dany problem. Uświadamiają nam o wielu problemach i zmianach, jakie zachodzą w naszym organizmie, ciele. Wszystko napisane jest tak obrazowo, że naprawdę nieźle działa na wyobraźnię i potrafi wpłynąć na nasze czyny. 

Przeglądając strony możemy znaleźć mnóstwo akapitów z nagłówkiem "Warto wiedzieć". Znajdziemy w nich ważne informacje, ciekawostki czy po prostu wytłumaczone pojęcia, o których wcześniej była mowa, dogłębniejsze informacje na temat składników, które są u nas rzadko spotykane itp. 


Same przepisy są również ciekawie stworzone. Zdjęcia obok zachęcają do wykonania danego posiłku samodzielnie, bo potrawy faktycznie wyglądają apetycznie. Co prawda nie miałam okazji jeszcze przetestować sporej ilości, jednak większość wydaje się być prosta do wykonania nawet dla takiego amatora jakim jestem :) Z pewnością za jakiś czas podzielę się tu z Wami zdjęciami i opiniami po wykonaniu kilku z nich.
Problemem dla niektórych mogą być niektóre wymienione składniki. Przykładowo, pierwszym z nich jest fasola adzuki, której nigdy nie spotkałam w większych sklepach. Zazwyczaj jest dostępna w sklepach ze zdrową żywnością, więc mimo wszystko jest do zdobycia dla przeciętnego człowieka i nie trzeba szukać jej na drugim końcu świata. 



Poza przepisami znajdziemy tam także informacje na temat ćwiczeń, relaksacji, pielęgnacji. 
Przyznam, że podchodziłam do tej książki sceptycznie. Z każdą kolejną stroną przekonywałam się jednak do niej coraz bardziej i jestem pewna, że jeszcze przez dłuższy czas będzie mi towarzyszyć. Zakochałam się w ostatnim rozdziale, bo zawiera sporo opcji dla "słodyczowych łasuchów", a jestem jednym z nich. Z przyjemnością poeksperymentuję z przepisami i będę próbowała wcielić w życie rady - nie ma tu nic trudnego, a spróbować zawsze warto!

 

środa, 22 kwietnia 2015

Nasiona Chia - najzdrowsza żywność

Nasiona chia, zwane inaczej nasionami szałwii hiszpańskiej nie są popularne w Europie, a szkoda! Należą do najzdrowszej żywności na świecie. Te małe nasionka wpływają pozytywnie na nasze zdrowie i sylwetkę. Już w małych ilościach dostarczają ogromną porcję wartości odżywczych.
Przykładowo, porcja 28g - 137 kcal - nasion chia zawiera:
  • Błonnik: 11 gramów.
  • Białko: 4 gramy.
  • Tłuszcz: 9 gramów (z czego 5 gramów Omega-3)
 Oprócz tego zawierają witaminę E, witaminy z grupy B, żelazo, magnez, fosfor, cynk i przede wszystkim - wapń, czyli są bogate w składniki mineralne kości.

Kolejną zaletą jest fakt, iż dają uczucie sytości poprzez wchłanianie i zatrzymywanie wody w organizmie. Oprócz tego spowalniają wchłanianie cukrów i regulują ich poziom we krwi.


Po wielu badaniach udowodniono, że nasiona chia naprawdę odgrywają pozytywną rolę dla naszego organizmu, jednak zauważalne będzie to jedynie przez osoby prowadzące zdrowy tryb życia. Mówiąc krótko i kolokwialnie - nie spodziewajmy się cudów obsypując nasionami fast food'y :)



Przyznam, że pierwszy raz o nasionach chia usłyszałam dopiero 2 tygodnie temu, kiedy je otrzymałam. Czytając o ich wszystkich zaletach, byłam zachwycona, jednak wiadomo że po takiej ilości raczej nie odczuję różnicy i chcąc odczuć pozytywne skutki, powinnam dodawać je regularnie do diety. Zmarnować się nie zmarnują, trzeba spróbować wszystkiego :)

Nasiona są właściwie bezsmakowe, więc możliwości na zjedzenie ich jest naprawdę wiele. Można je zmielić i wymieszać z mąką do codziennych wypieków, zup itp, jednak prostszym sposobem jest po prostu dodawanie ich w całości do jedzonych posiłków - sałatek, jogurtu, naleśników, potraw na słono czy na słodko, bez różnicy.

Ja dodałam 2 łyżki nasion do granoli z bananem i jogurtem naturalnym. Faktycznie nie zauważyłam różnicy w smaku, a obecności nasion nawet nie odczułam przy chrupiącej granoli. Czy faktycznie ma takie pozytywne działanie? Ja tego jeszcze stwierdzić nie mogę, to dopiero początek mojej przygody z nasionami chia. Jedno jest pewne - warto je spożywać ze względu na wartości odżywcze, a na pewno nam nie zaszkodzą!


czwartek, 5 marca 2015

Masło orzechowe - FIT czy kit?

Skuszona Lidl'ową akcją amerykańskiego tygodnia, podczas której dostępne były masła orzechowe MCennedy w cenie 8,88zł postanowiłam, że i ja spróbuję. Wcześniej masło orzechowe kupiłam raz w życiu - zawartość orzechów była zdecydowanie mniejsza niż w tym, a jako że wszyscy "specjaliści fitness" byli zafascynowali i wstawiali na fanpage'ach zapasy nawet kilkunastu wyżej wspomnianych maseł... Musiałam wybrać się na zakupy i sama sprawdzić czy warto! Już w pierwszym dniu wieczorem zostało ich bardzo mało, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że to nie powinny być zmarnowane pieniądze. Ale czy na pewno?


Jakich wad i zalet doszukamy się w masłach orzechowych?

Masło orzechowe jest produktem wysokokalorycznym, dlatego powinniśmy w tej kwestii uważać. Ma dość specyficzny smak - jednym nie zasmakuje w ogóle, inni będą w nim zakochani i najchętniej zjedliby całe masło łyżką prosto ze słoika (co ze względu na kaloryczność polecane jednak nie jest). Spożywanie go z rozsądkiem sprawia jednak, że o wszelkich wadach można zapomnieć, bo tych pozytywnych skutków jest zdecydowanie więcej.

Masło orzechowe jest bogate w nienasycone tłuszcze i działa pozytywnie na naszą tkankę tłuszczową wspomagając jej spalanie - w przeciwieństwie do kwasów nasyconych, które lubią odkładać się w naszym ciele. Tłuszcze nienasycone obniżają także poziom cholesterolu w naszym ciele, a co najważniejsze: powodują uczucie sytości, dzięki czemu ograniczamy podjadanie innych produktów między posiłkami.

Orzeszki arachidowe, z których powstaje masło, są źródłem witamin, minerałów i białka, którego obecność powinna ucieszyć najbardziej osoby aktywne fizycznie :)


Przyjrzyjmy się więc temu konkretnemu.
Skład: prażone orzeszki ziemne (95%), brązowy cukier trzcinowy, olej roślinny, sól morska.
Wartość energetyczna w 100g: 597kcal
Białko: 24,2g
Węglowodany: 12,8g
Tłuszcz: 48,4

Dużą zaletą w tym konkretnym maśle jest duża zawartość orzechów, bo inne dostępne w popularnych sieciówkach często mają ich o kilkanaście procent mniej, wciskając w to miejsce niewartościowe składniki.

Czy warto więc jeść masło orzechowe? Dla mnie w ostatnim czasie stało się świetnym zamiennikiem niezdrowych przekąsek. Zamiast kupić wafelka, aby na szybko coś zjeść między posiłkami, robię go sama (z niesłodkich wafli a'la andruty) z masłem orzechowym, dzięki czemu nie zapycham się "śmieciowym" jedzeniem, a masło dostarcza mojemu organizmowi wielu pozytywnych składników. Nie żałuję, że skusiłam się na promocję tygodnia amerykańskiego, a masło będzie gościć już częściej w moim jadłospisie. Ważne jest jednak, aby zwracać uwagę na jego skład, bo wiele kremów orzechowych lubi podszywać się pod te prawdziwe masła w zasadzie nie mając z nimi zbyt wiele wspólnego.

Ustaliliśmy już, że warto, ale z czym je jeść? Wersji jest mnóstwo, od tych mniej kalorycznych, po potężniejszą dawkę kalorii. Jedni po prostu smarują nim kanapkę, inni dodają do owsianki, często spotykam się ze stwierdzeniem, że idealnym połączeniem jest też banan. Mi zdarzyło się także dodać masło do smaku do pancake'sów, a najczęściej, tak jak wcześniej wspominałam, przekładam wafle masłem i kroję na małe wafelki :)


A jakie jest Wasze zdanie na temat maseł orzechowych? Polecicie jakieś konkretne? A może macie swoje specyficzne udziwnienia co do spożywania masła w nietypowym połączeniu z innymi produktami?

sobota, 9 sierpnia 2014

A na deser...?

Cześć! Dzisiaj trochę o samych przyjemnościach ;)
Wielu początkujących w świecie FIT uważa, że będąc na diecie trzeba się wyrzec słodyczy i przyjemności z jedzenia. Otóż, to nieprawda. Przygotowałam kilka przepisów na desery, które podniosą poziom cukru w naszym organizmie, jednocześnie będąc niskokaloryczne. Czasami czujemy się wyzuci z energii i myślimy tylko o czekoladzie, słodyczach, a latem w szczególności o lodach. Gdy je jemy czujemy przypływ werwy, a gdy już skończymy przypływ wyrzutów sumienia, bo znowu nie dotrzymaliśmy obietnicy i wciągnęliśmy "zło".
Należy pamiętać, że nie można wyzbyć się cukrów z naszego jadłospisu. Nasz organizm również go potrzebuje tak samo jak białka, węglowodanów czy witamin. Jak więc przygotować to "mniejsze zło"?Zobaczcie sami ;)

K o k t a j l     m a l i n o w y
Czyli coś orzeźwiającego na upalne popołudnia. Prosty przepis = pyszny deser.
Składniki:  (5 małych porcji)
- 600g malin
- szklanka porządnie schłodzonego jogurtu naturalnego
- 4 łyżeczki cukru trzcinowego (bądź brązowego)
Przygotowanie:
Wszystko razem zblendować ;) Trudne jak cholercia.

Kalorie: ok. 85 kcal w jednej porcji.











P l a c e k    z    w i ś n i a m i
Czyli coś dla większych łasuchów!
Składniki: (blacha 20x30, 15 porcji)
- 1 kg wiśni
- 1,5 szklanki mąki
- 1/4 szklanki cukru trzcinowego
- 2 łyżeczki cukru waniliowego
- 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
- 4 jajka
- 1/4 szklanki oleju
- coś do posypania wierzchu placka
Przygotowanie:
Jajka rozdzielić, ubić białka na sztywno, dodać cukier, miksować, dodać żółtka, miksować, dolać olej, mieszać (nie miksować), dosypać mąkę, dodać proszek do pieczenia i cukier waniliowy, mieszając. Ciasto rozprowadzić na przygotowanej do pieczenia blaszce, następnie wyłożyć pozbawionymi pestek wiśniami i posypać dodatkiem (u mnie są to płatki migdałów). Polecam z wiśni wydusić troszkę sok, żeby placek nie był zbyt mokry. Sok można bez obaw wypić, samo zdrowie!
Piec w ok. 170-175 st. C przez ok. 45 min (po drodze sprawdzać ciasto, może już być gotowe ;) )
Kalorie: ok. 235 kcal w jednej porcji


D o m o w a    g a l a r e t k a
Składniki: (4 porcje)
- 5 pomarańczy
- 3 płaskie łyżeczki cukru trzcinowego
- 3 płaskie łyżeczki żelatyny
- opcjonalnie owoce do salaterek
Przygotowanie:
Wycisnąć sok z pomarańczy, kilka razy przelać przez sitko. Miąższ zjeść ;) Gotować w garnku, dodać cukier i żelatynę, mieszać i jeszcze chwilkę pogotować. Wlać do salaterek wypełnionych owocami (u mnie są to nektarynki), poczekać aż ostygnie i wsadzić do lodówki do stężenia.
Kalorie: ok. 150 kcal w jednej porcji

Uwielbiam jeszcze czipsy bananowe, które pokrojone w plasterki wystarczy podpiec w piekarniku przez ok. 15 minut przy 250 st. C. Jeden banan ma niecałe 110 kcal. Polecam też jeść gotowane jabłka na deser, np. z owsianką (ok. 150 kcal przy dwóch jabłkach) lub same gotowane na parze - pychota!

Może Wy macie jakieś sprawdzone przepisy na niskokaloryczne desery? ;)

sobota, 26 kwietnia 2014

Myprotein i Thermopure

Cześć! Miesięczna przygoda z testowaniem kolejnego produktu dobiegła końca, więc postanowiłam podzielić się z Wami tutaj opinią. Wspominałam już jakiś czas temu o firmie Myprotein, dziś przedstawię trochę więcej informacji. Nie będę przeciągać, bo zaraz wychodzę biegać, tak więc przejdźmy do rzeczy! :)

Myprotein to brytyjska firma, która posiada swój sklep internetowy, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie - zarówno osoby zaczynające przygodę ze sportem, jak i ci bardziej doświadczeni, mężczyźni i kobiety. Wystarczy wybrać odpowiednią kategorię, dzięki czemu wyszukiwanie produktów staje się o wiele prostsze. Dla wielu osób utrudnieniem może być język, choć podobno już niedługo może powstać jej polska wersja.
Dlaczego według mnie warto wybrać Myprotein? Duży wybór produktów, niska cena, a przede wszystkim wysoka jakość są dla mnie najważniejszymi wyznacznikami. Zresztą, nie tylko dla mnie, sprawdźcie ilość fanów na Facebook'u czy opinie o samym sklepie ludzi z całego świata! Plusem jest także sprawny i miły kontakt. Wysyłka do Polski kosztuje £4.95. Czy to dużo? Nie sądzę, ceny przesyłek polskich firm są porównywalne.

czwartek, 3 kwietnia 2014

MyProtein - batony, witaminy, suplementy

Cześć! Dziś mamy dla Was recenzje na temat produktów MyProtein. Paczka doszła do nas już jakiś czas temu, więc zdążyłyśmy wszystko przetestować :)
Zacznijmy więc od początku. Kurier przyniósł paczkę do domu. Karton był dość duży w porównaniu do zamówionych produktów, ale jak się okazało - wszystko dla bezpieczeństwa produktów. W środku były poduszki powietrzne (nadmuchane opakowania), aby wszystko trafiło w nienaruszonym stanie. Jak się okazało po otwarciu - dobrze spełniły swoje zadanie. Po wyjęciu rzeczy z kartonu trochę się zawiodłam i zdziwiłam zarazem, ponieważ spotkała mnie warstwa... brudu i wszechobecnego kurzu. No cóż, zdarza się i najlepszym, zamówienie trafiło pod prysznic, ważne że zawartość w środku była w takim stanie, w jakim powinna przyjść :)

poniedziałek, 24 lutego 2014

Fit ciekawostki

Dziś mała dawka ciekawostek, o kilku z nich sama pierwszy raz przeczytałam tworząc ten post! :)

Herbata z cytryną
Wiele osób do herbaty dodaje cytrynę - i dla smaku i z myślą o dodatkowej dawce witaminy C. To ogromny błąd. Po pierwsze podczas zetknięcia z gorącą wodą cytryna traci swoją wartość.

sobota, 22 lutego 2014

Moja wish lista na wiosnę :)

Witajcie :) Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę, że panuje już prawie wiosna. Non stop świeci słońce i ogrzewa nas niemalże cały dzień. Przynajmniej mamy tak dobrze na Zachodzie ;) A u Was, jaka pogoda? Też wyczuwacie, tak jak ja, pierwsze chwile z letnią kurtką i wygodnymi półbutami?
W związku z nadchodzącym ciepełkiem pomyślałam o rozpoczęciu odświeżania swojej garderoby i akurat pojawiła się opcja nawiązania współpracy ;) Ania miała już swoją przygodę z SheInside, a ja tym razem z Choies. Oto moja wish-lista:



niedziela, 9 lutego 2014

Ciasteczka owsiane

Słodycze są moją zmorą już od dawna. Wiele razy próbowałam je całkowicie odstawić, jednak bez skutku, dlatego staram się jeść je z rozsądkiem. Często przygotowuję coś sama. Dziś przedstawię Wam przepis na ciasteczka owsiane. Znalazłam kilka przepisów w internecie, połączyłam, zmodyfikowałam i powstał "ten idealny" dla mnie.

środa, 29 stycznia 2014

Podsumowanie akcji AquaDetox

Witajcie:) Dziś przychodzę do Was z podsumowaniem akcji AquaDetox, w której brałam udział. Wspominałam o niej >w tym poście<. Jakie są moje wrażenia? Przede wszystkim było... trudno. Wiem, że dla większości z Was to żadne wyzwanie, ale jeśli chodzi o wodę (ew. zieloną herbatę), potrafię wypić szklankę dziennie i więcej mi jej nie trzeba, szczególnie zimą. Były takie dni, kiedy nie miałam problemów z wypiciem "minimum dziennego", były też dni, kiedy minimum nie wyrobiłam.

wtorek, 14 stycznia 2014

Akcja AquaDetox

Witajcie,
od dawna narzekałam, że piję za mało wody i nie potrafię się do niej przekonać. Co jest powodem, że jej nie pijam? Przyznam szczerze, że nie bardzo za nią przepadam, po prostu mi nie smakuje. Jednak ta z butelki Bobble smakuje... inaczej, w końcu coś dla mnie!
Motywacji mimo wszystko nie miałam, choć teraz przynajmniej nie pijam wody "z obrzydzeniem".

piątek, 27 września 2013

Magazyn Peso Perfecto - zdrowie i uroda

Ostatnio będąc na siłowni otrzymałam magazyn Peso Perfecto - zdrowie i uroda. Przyznam szczerze, że nigdy wcześniej nawet o nim nie słyszałam. Po rozmowie ze znajomymi dowiedziałam się, że oni też nie mieli z nim do czynienia, a z racji wszechobecnego narzekania na brak magazynów o "fit życiu" w polskich sklepach postanowiłam co nieco o nim opowiedzieć, może komuś z Was przypadnie do gustu:) W moje ręce trafił magazyn nr 2/2013. Jego cena to 7zł. W porównaniu do typowych magazynów to dość dużo, jednak te "specjalistyczne" takie ceny już miewają.

A co znajdziemy w środku?
Przede wszystkim mnóstwo ciekawostek, np. "miniskaner zamiast gastroskopii", czy wywiad "Kiedyś byłam małą kuleczką" z Weroniką Książkiewicz. Kolejne strony przedstawiają historie osób, które schudły od 20 do nawet 60kg! Niewiarygodne, ale strasznie motywujące. Główna część gazety opiera się na tematach diety. W tym numerze znajdziemy sporo informacji na temat cholesterolu.