poniedziałek, 12 października 2015

Żyję, ćwiczę, czasem piszę :)

Nie było mnie tu już jakiś czas. Nie będę się tłumaczyć, że nie miałam kiedy pisać, bo powód był inny - nie miałam o czym pisać. Matura, wyjazdy, o ćwiczeniach nie myślałam, a chyba jedyną aktywnością były spacery. Fakt, zdarzały się też takie 10godzinne, ale chyba wszyscy wiemy że samym spacerem świata nie podbijemy, a tym bardziej nie będziemy mieć sylwetki idealnej (a każdy niech odpowie sam na pytanie, co według niego jest ideałem :) ). Od października zaczęłam studia. Nowy etap w życiu i chyba czas na zmiany. Tak, znów wzięłam się za siebie i mam nadzieję, że z Wami będzie prościej!


Nie, nie zaczynam "od jutra". Zaczęłam już kilkanaście dni temu. Wróciły ćwiczenia w domu. Robię przysiady z obciążeniem, choć na razie nie jest jakieś zachwycające - od czegoś trzeba zacząć. Pochwalcie się - z jakim obciążeniem ćwiczycie? Muszę mieć jakiś cel! :) Kilka razy w końcu w ruch poszedł rower. Biedak aż się zakurzył przez to oczekiwanie na mnie! W odwecie dał mi w kość i nogi czułam po każdej jeździe. Rolki leżą w szafie, a ja dalej boję się na nich jeździć. No cóż, kiedyś trzeba się przemóc. Bo rolki nie są straszne, to sama frajda, prawda? ;)

Na uczelni będę mieć niestety tylko 1 semestr wfu, choć do tej pory były dwa. Niestety albo i stety...  Chciałam zapisać się na siłownię, bo wiadomo jak to bywa na zespołowych zajęciach typu gry drużynowe (a przynajmniej z mojego doświadczenia), angażują się 3 osoby, a reszta ucieka przed piłką ;) Jednak biorąc pod uwagę fakt, że poszła już plotka że "na siłowni zazwyczaj można nic nie robić" to większość dziewczyn zafascynowana tym faktem stwierdziła, że będą próbowały się tam dostać. Smutne realia zajęć wychowania fizycznego w Polsce... Mimo wszystko w pierwszym semestrze i tak żadne z zajęć nie wpasowały się w mój plan, no chyba że miałabym czekać na nie kolejne 2 godziny. Liczę na to że w kolejnych semestrach będzie to jakoś lepiej wyglądało.

Zdjęcie jeszcze z Pragi, gdzie ilość przespacerowanych kilometrów chyba przebiła wszelkie rekordy;)

Motywację mam, to chyba najważniejsze. Mam nadzieję że uda mi się poprawić kondycję, bo znów jest fatalna, wzmocnić mięśnie i poprawić sylwetkę. Nie, nie schudnąć, poprawić. Stwierdzenia najbliższych "po co ćwiczysz, i tak już jesteś chuda!" czasem są naprawdę denerwujące! ;) Zdarzały Wam się takie wypowiedzi? Jak się do tego odnosicie, co odpowiadacie?