środa, 30 grudnia 2015

Noworoczne rozdanie

Nowy rok to dla wielu czas na zmiany. Czas realizacji, a przynajmniej próby wykonania kolejnych postanowień. Może komuś z Was pomoże w tym nagroda z rozdania, które dla Was przygotowałam. O książce Karolina odNowa mogliście przeczytać jakiś czas temu w jednym z moich postów: KLIK. Dodatkiem do nagrody są dwa batony proteinowe Go on, o których przeczytacie już niedługo :)


Rozdanie trwa: 30.12.2015 - 10.01.2016. Wyniki rozdania pojawią się w tym poście do 2 dni od zakończenia.

Zasady:
-> W rozdaniu mogą wziąć udział obserwatorzy bloga.
-> Zadaniem konkursowym jest opisanie JEDNYM zdaniem Twojego postanowienia noworocznego.

Zgłoszenia:
Obserwuję jako:
Moje postanowienie:

Jeśli chcesz mieć większe szanse na wygraną, zapraszam na Fanpage i ponowne spróbowanie swoich sił. To dwa osobne rozdania! Jedna osoba może wygrać jedynie raz. Powodzenia!

---- WYNIKI ----
Zwycięskie postanowienie: "w tym roku chciałabym zacząć odNowa i zdecydowanie zrobić coś dla siebie! :)"
Prosimy o kontakt mailowy w celu podania adresu do wysyłki.

niedziela, 29 listopada 2015

Żylaki częstym problemem kobiet

Tytuł posta jest dość podchwytliwy, ponieważ chyba wszyscy wiemy, że żylaki nie są problemem tylko kobiet, lecz także mężczyzn. Jednak badania wykazują, że znacznie częściej zmagają się z nimi kobiety, aż 72% kobiet w naszym kraju skarży się na dolegliwości związane z niewydolnością żył kończyn dolnych.

Czym właściwie są żylaki?
Są objawem przewlekłej niewydolności żylnej, zazwyczaj przybierają formę niebieskich żył występujących na nogach, głównie łydkach.
To nieodwracalne poszerzenie ściany naczynia żylnego.

Główne czynniki sprzyjające powstawaniu żylaków:
- przede wszystkim genetyka. Jeżeli oboje rodziców borykało się z tym problemem, szanse na powstanie żylaków są bardzo duże,
- praca siedząca lub stojąca - w tym przypadku warto co jakiś czas zapewniać sobie nieco ruchu, aby kończyny nie były ciągle w tej samej pozycji, wręcz "unieruchomione",
- ciąża,
- zaawansowany wiek,
- otyłość,
- noszenie obcisłych ubrań i butów na wysokim obcasie,
- palenie tytoniu,
- dźwiganie ciężarów,
- gospodarka hormonalna.

Pogrubione wyżej czynniki ryzyka żylaków nóg w większości przypadków dotyczą jedynie kobiet (ciąża, hormony, ubrania i buty) lub po prostu przy występowaniu danego czynnika - ryzyko wystąpienia żylaków u kobiet jest większe niż u mężczyzn (np. jeśli chodzi o otyłość). Mężczyźni częściej pracują fizycznie, dzięki czemu są bardziej aktywni, u kobiet natomiast częsta praca w jednej pozycji wpływa bardzo negatywnie.

Warto pamiętać, że żylaki nie są jedynie defektem estetycznym, lecz także niosą za sobą niebagatelne powikłania zdrowotne. Często pierwszymi objawami są: pieczenie, bóle nóg, zauważalne na skórze zmiany, w przypadku ich wystąpienia należy udać się do lekarza w celu kontroli.

Co jest najlepszym lekarstwem na żylaki? Oczywiście sport! Polecany jest spacer lub szybki marsz, nordic walking, rekreacyjna jazda na rowerze, pływanie, taniec, golf, ćwiczenia rozciągające. Ich wspólnymi cechami są: rytmiczność, przebiegają w spokoju - bez gwałtownych ruchów oraz nie obciążają stawów.
Odradzane są natomiast narciarstwo, kajakarstwo, tenis, skoki i rzuty (siatkówka, koszykówka); oczywiście jeżeli są uprawiane regularnie. Każda aktywność fizyczna uprawiana rekreacyjnie, bez przeciążeń, wpływa na nasze ciało pozytywnie! W ich przypadku warto w jakiś sposób zabezpieczyć swoje nogi, np. specjalnymi podkolanówkami.

Jeśli jednak nie damy rady zapobiec żylakom, trzeba walczyć z nimi z udziałem lekarza. Jednym z przykładów jest skleroterapia, czyli inaczej - ostrzykiwanie żylaków. Polega na wkłuciu bardzo cienką igłą w miejscu uszkodzenia żył i podawaniu tam leków, które wyłączają uszkodzone naczynie z układu żylnego. Zabieg trwa około pół godziny.
Przyznam, że wcześniej o tym nie słyszałam. W mojej rodzinie wiele osób boryka się z problemem żylaków. Wielokrotnie poddawali się zabiegom, jednak do tej pory wszyscy korzystali z operacyjnego usunięcia żylaków, co jest bardziej nieprzyjemne, bolesne, trwa dłużej, a w dodatku jest droższe.
Myślę, że warto dbać o swoje zdrowie, zwracać uwagę na stan swoich nóg i w razie potrzeby działać jak najszybciej, zapobiegać jak najwcześniej. Z relacji najbliższych wiem jak bardzo ten problem jest bagatelizowany, przez co w ostateczności jest po prostu za późno na drobniejsze zabiegi i trzeba działać radykalnie. Czy warto udawać, że wszystko jest w porządku, a później cierpieć o wiele bardziej? Pozostawiam to pytanie do Waszej odpowiedzi, choć myślę, że wszyscy odpowiedzą jednoznacznie. Nasze zdrowie leży w rękach każdego z nas i tak naprawdę do nas należy co z nim zrobimy.

poniedziałek, 12 października 2015

Żyję, ćwiczę, czasem piszę :)

Nie było mnie tu już jakiś czas. Nie będę się tłumaczyć, że nie miałam kiedy pisać, bo powód był inny - nie miałam o czym pisać. Matura, wyjazdy, o ćwiczeniach nie myślałam, a chyba jedyną aktywnością były spacery. Fakt, zdarzały się też takie 10godzinne, ale chyba wszyscy wiemy że samym spacerem świata nie podbijemy, a tym bardziej nie będziemy mieć sylwetki idealnej (a każdy niech odpowie sam na pytanie, co według niego jest ideałem :) ). Od października zaczęłam studia. Nowy etap w życiu i chyba czas na zmiany. Tak, znów wzięłam się za siebie i mam nadzieję, że z Wami będzie prościej!


Nie, nie zaczynam "od jutra". Zaczęłam już kilkanaście dni temu. Wróciły ćwiczenia w domu. Robię przysiady z obciążeniem, choć na razie nie jest jakieś zachwycające - od czegoś trzeba zacząć. Pochwalcie się - z jakim obciążeniem ćwiczycie? Muszę mieć jakiś cel! :) Kilka razy w końcu w ruch poszedł rower. Biedak aż się zakurzył przez to oczekiwanie na mnie! W odwecie dał mi w kość i nogi czułam po każdej jeździe. Rolki leżą w szafie, a ja dalej boję się na nich jeździć. No cóż, kiedyś trzeba się przemóc. Bo rolki nie są straszne, to sama frajda, prawda? ;)

Na uczelni będę mieć niestety tylko 1 semestr wfu, choć do tej pory były dwa. Niestety albo i stety...  Chciałam zapisać się na siłownię, bo wiadomo jak to bywa na zespołowych zajęciach typu gry drużynowe (a przynajmniej z mojego doświadczenia), angażują się 3 osoby, a reszta ucieka przed piłką ;) Jednak biorąc pod uwagę fakt, że poszła już plotka że "na siłowni zazwyczaj można nic nie robić" to większość dziewczyn zafascynowana tym faktem stwierdziła, że będą próbowały się tam dostać. Smutne realia zajęć wychowania fizycznego w Polsce... Mimo wszystko w pierwszym semestrze i tak żadne z zajęć nie wpasowały się w mój plan, no chyba że miałabym czekać na nie kolejne 2 godziny. Liczę na to że w kolejnych semestrach będzie to jakoś lepiej wyglądało.

Zdjęcie jeszcze z Pragi, gdzie ilość przespacerowanych kilometrów chyba przebiła wszelkie rekordy;)

Motywację mam, to chyba najważniejsze. Mam nadzieję że uda mi się poprawić kondycję, bo znów jest fatalna, wzmocnić mięśnie i poprawić sylwetkę. Nie, nie schudnąć, poprawić. Stwierdzenia najbliższych "po co ćwiczysz, i tak już jesteś chuda!" czasem są naprawdę denerwujące! ;) Zdarzały Wam się takie wypowiedzi? Jak się do tego odnosicie, co odpowiadacie?

sobota, 26 września 2015

Schudnąć każdy może! -16,5kg Asi

Kolejna przemiła osoba zechciała podzielić się z Wami swoją historią. Jej metamorfoza powinna być sporą motywacją. Nie zapominajmy, że należy "robić figurę" nie tylko "na lato", ale powinniśmy dbać o siebie przez cały rok. Wyrażajcie swoje opinie, komentujcie, pytajcie, w następnym poście już kilka słów ode mnie :)


Cześć ;) Mam na imię Asia. Moja przygoda z odchudzaniem rozpoczęła się mniej więcej rok temu. 
Co mnie popchnęło do tego aby zawalczyć o wymarzone ciało? Od dziecka byłam 'dobrze zbudowana'. W rodzinie chudzielców wytykana przez najbliższych, wyzywana od grubasków i pulpecików, pomimo tego że nie byłam otyła. Przez wiele lat od rodziny słyszałam jedynie krytykę, a to tylko pogłębiało moją depresję, objadałam się słodyczami i ciągle tyłam. W krytycznym momencie ważyłam 73 kg przy 164 cm wzrostu. 
 

Półtorej roku temu koleżanka z pracy, której syn jest dietetykiem, zaoferowała mi pomoc. Dostałam od niej rozpisaną dietę i powiedziałam sobie "jak nie teraz to nigdy" i dokładnie od następnego dnia rozpoczęłam swoje nowe życie. Z dnia na dzień porzuciłam złe nawyki żywieniowe, zrezygnowałam ze słodyczy, słodzonych napojów, fast food'ów i innych gotowych dań, zaczęłam pić dużo wody, herbaty i jeść sporo warzyw , które wcześniej rzadko kiedy pojawiały się na moim talerzu. Codziennie wieczorem przygotowywałam sobie posiłki na następny dzień. Rozpoczęłam również domowe treningi, głównie z Ewą Chodakowską (trening z książki, Skalpel, Killer, treningi z gwiazdami). Starałam się ćwiczyć codziennie. Ulubiony trening? Killer! zdecydowanie ;)
Oczywiście po pewnym czasie, kiedy powtarzałam słowo w słowo wszystko co mówi Ewka i treningi stały się po prostu nudne, zaczęłam szukać innych trenerów na Youtube (Mel B , Jillian Michaels czy kanał Fitappy).



Na wiosnę zaczęłam biegać na świeżym powietrzu, a teraz kiedy robi się chłodniej zapisałam się na siłownię. Sport stał się nieodłącznym elementem mojego życia i nie wyobrażam sobie, żebym mogła znowu siąść na tyłku i przestała się ruszać! (Wyobrażacie sobie , że kiedyś uciekałam przed każdymi zajęciami w-f'u?).
Czy stosowałam jakąś specjalną dietę? Tak. W okresie tzw. zatrzymania, kiedy waga stała pomimo tego że więcej ćwiczyłam, lepiej się odżywiałam i ograniczyłam ilość spożywanych kcal, zdecydowałam się na dietę 3d Chili. Miesięczna kuracja przyniosła fajne efekty, a po jej zakończeniu waga zaczęła znowu spadać i powolutku dalej dążę do wyznaczonego sobie celu ;)
Z czasem zaczęłam pogłębiać swoją wiedzę na temat prawidłowego żywienia i byłam w szoku jak wiele błędów popełniam, jak wiele mitów na ten temat krąży po świecie i że diety cud to nie jest dobry wybór.


Myślę , że swój sukces zawdzięczam swojej zawziętości , która w tym przypadku okazała się sporą zaletą. Aktualna waga? 56,5 kg i tona pozytywnej energii ! 
Nie zważając na pokusy i inne przeszkody, które napotykam na swojej drodze, nadal dążę do wyznaczonego sobie celu, nie zatrzymuję się i walczę dalej! Wysportowane ciało to jedno, a dobre samopoczucie, świadomość swojego ciała, kondycja i przede wszystkim zdrowie to aktualnie moje priorytety, które ciągle mnie napędzają. 
Trzymam kciuki za każdą osobę, która postanowiła zawalczyć o pozbycie się zbędnych kilogramów.
Wiem, że nie jest łatwo ale wystarczy tylko uwierzyć, że wymarzony cel jest na wyciągnięcie ręki ;)
Pozdrawiam :)
 


 
 
 









Więcej na temat Asi lub Jej metamorfozy możecie znaleźć tutaj: blog / instagram

środa, 9 września 2015

Sport jest ważny - dla każdego!

Motywacji na naszym blogu znajdziecie sporo, pojawiło się także kilka gościnnych wpisów. Tym razem kilka słów ma dla Was Nadia, która mimo że z nadwagą nie walczyła, uwielbia aktywność fizyczną. Sport jest ważny dla każdego, bez względu na płeć, wiek, wagę. Fakt, im większa nadwaga tym większą uwagę powinniśmy zwracać na dietę, ale nie zapominajmy o ruchu! Nie popadajmy ze skrajności w skrajność. W chude ciało również trzeba włożyć sporo pracy, aby wyglądało zdrowo, apetycznie, potocznie mówiąc - fit. Mam nadzieję, że figura przedstawiona na zdjęciach zmotywuje Was do tego ♥




***

"Sport od dziecka jest nieodłączną częścią mojego życia. Zaczęło się od treningów karate w podstawówce, pózniej tenis i pływanie. Nie wyobrażałam sobie tygodnia bez jakichkolwiek zajęć sportowych! Wtedy jeszcze nie zwracałam uwagi na budowę swojego ciała, tylko traktowałam każdą fizyczną aktywność jako zabawę. Z biegiem czasu nadeszła pora na wybór liceum. Nie był to problem w moim wypadku. Wybrałam liceum sportowe z zamiłowania do ruchu, ale rownież poszłam "za głosem serca" co z perspektywy czasu moze nie było najlepszym wyborem. Ale czy żałuję? Na pewno nie! W wieku 16 lat było juz za późno, by zacząć trenować przewodni szkolny sport, czyli koszykówkę, ale jednak 3 godziny wf w tygodniu mi nie wystarczały, więc potrzebowałam czegoś mocniejszego. Nigdy nie miałam problemów z nadwagą, ale postanowiłam wyrobić sobie mięśnie, szczególnie brzucha. Zaczęłam chodzić na siłownię, na której pracuje moja mama. Przez pierwsze miesiące trenowałam dosyć często 2/3 razy w tygodniu. Na siłowni miałam do dyspozycji trenera personalnego, który pokazał mi wiele nowych ćwiczeń. Na początek głównym celem było wzmocnienie kręgosłupa i pleców. Z moim wzrostem (182cm) problemy z plecami są dosyć częstym problemem. Następnie skupiłam się na brzuchu i z powodu braku czasu zaczęłam ćwiczyć w domu. Były to zdecydowanie krótsze treningi, ale równie męczące. W swojej "sportowej" drodze zaliczyłam wzloty i upadki. W wakacje lenistwo i zabawa wzięły górę i znacznie odpuściłam sobie ćwiczenia. Co prawda bez ruchu się nie obeszło - pływanie, siatkówka i długie wieczorne spacery to coś co kocham. Ostatnie lato spędziłam bardzo aktywnie, mimo sporadycznych wizyt na siłowni ;) Aktualnie skupiam się na nogach i pośladkach. W mojej figurze jest nad czym pracować i zamierzam uparcie dążyć do swojego ideału. Najważniejsze jest to, zeby czerpać przyjemność z tego co się robi. Trzeba znaleźć swój własny sposób na zrzucenie zbędnych kilogramów, czy wyrobienie wymarzonej sylwetki, mierząc siły na zamiary, czyli dobierając odpowiednie ćwiczenia. Początki nigdy nie są łatwe, ale gdy widać pierwsze efekty juz po paru tygodniach jest to cudowne uczucie i pojawia sie chęć brnięcia w to dalej! Co mogę powiedzieć o diecie? Jestem osobą raczej wybredną jeśli chodzi o jedzenie.. Moje "menu" jest bardzo ubogie o czym raczej nie będę się rozpisywać. Po krótce: uwielbiam owoce i warzywa, nie jem mięsa, bo po prostu nie lubię. Nabiał zdecydowanie na tak! I rzadko odmawiam sobie smakołyków... Jedyna cudowna rada na temat diet i żywienia, jaką mogę polecić, to picie dużej ilości wody. Potrafi zdziałać cuda! Mam nadzieję, że nie zanudziłam nikogo moją skromną historią na temat sportu, a może udało mi się kogoś zmotywować?
Buziaki, Nadiishain :*"



Więcej zdjęć Nadii znajdziecie tutaj:

środa, 20 maja 2015

KAROLINA odNOWA

Pewnie większość z Was miała już okazję spotkać się z książką Karoliny i Macieja lub chociaż kojarzy jej okładkę.


“Karolina odNowa. 69 przepisów na młodość” to trzecia z serii książka Karoliny i Macieja Szaciłłów. To opowieść dwojga kochających się ludzi, o tym, jak wspólnie poszukują sposobu, by skutecznie dbać o własne ciało i ducha oraz o tym, jak każdego dnia rozbudzają w sobie apetyt na życie.  

Przyznam, że tytułami "Swojsko. Karolina na tropie polskich smaków" i "Karolina na detoksie. Oczyszczanie organizmu w 7 dni" zainteresowałam się dopiero po zapoznaniu z najnowszą książką, ale to nie o nich dzisiaj będzie mowa. Wszelkie "fit książki" nie goszczą często w mojej domowej biblioteczce, a zazwyczaj nie zwracam szczególnej uwagi na te dotyczące diety. Jednak kiedy powyższa pozycja trafiła w moje ręce, z chęcią zajęłam się nią od początku do końca.

Książka podzielona jest na 5 rozdziałów:
- usuwamy toksyny
- poprawiamy trawienie
- w poszukiwaniu eliksiru młodości
- ładujemy akumulatory
- w pogoni za szczęściem

 Mogłoby się wydawać, że to kolejna zwykła książka z przepisami, jednak można w niej odnaleźć zdecydowanie więcej. Miłym akcentem na samym początku jest wstęp, w którym zawarta jest krótka historia Karoliny i Macieja. Dziewczyna - jak wiele z nas - zabiegana, zapracowana, tak jak otaczający ją świat. "Po latach przestała się nagradzać i karać jedzeniem. W końcu zaakceptowała i pokochała siebie". "W książce, którą macie w ręku, idziemy o krok dalej. Chcemy pokazać wam, że wewnętrzna harmonia nie zależy tylko i wyłącznie od jedzenia." To właśnie te słowa zachęciły mnie do dalszego zagłębiania się w następne strony.

Każdy kolejny rozdział ma też wstęp, gdzie dogłębnie opisywany jest dany problem. Uświadamiają nam o wielu problemach i zmianach, jakie zachodzą w naszym organizmie, ciele. Wszystko napisane jest tak obrazowo, że naprawdę nieźle działa na wyobraźnię i potrafi wpłynąć na nasze czyny. 

Przeglądając strony możemy znaleźć mnóstwo akapitów z nagłówkiem "Warto wiedzieć". Znajdziemy w nich ważne informacje, ciekawostki czy po prostu wytłumaczone pojęcia, o których wcześniej była mowa, dogłębniejsze informacje na temat składników, które są u nas rzadko spotykane itp. 


Same przepisy są również ciekawie stworzone. Zdjęcia obok zachęcają do wykonania danego posiłku samodzielnie, bo potrawy faktycznie wyglądają apetycznie. Co prawda nie miałam okazji jeszcze przetestować sporej ilości, jednak większość wydaje się być prosta do wykonania nawet dla takiego amatora jakim jestem :) Z pewnością za jakiś czas podzielę się tu z Wami zdjęciami i opiniami po wykonaniu kilku z nich.
Problemem dla niektórych mogą być niektóre wymienione składniki. Przykładowo, pierwszym z nich jest fasola adzuki, której nigdy nie spotkałam w większych sklepach. Zazwyczaj jest dostępna w sklepach ze zdrową żywnością, więc mimo wszystko jest do zdobycia dla przeciętnego człowieka i nie trzeba szukać jej na drugim końcu świata. 



Poza przepisami znajdziemy tam także informacje na temat ćwiczeń, relaksacji, pielęgnacji. 
Przyznam, że podchodziłam do tej książki sceptycznie. Z każdą kolejną stroną przekonywałam się jednak do niej coraz bardziej i jestem pewna, że jeszcze przez dłuższy czas będzie mi towarzyszyć. Zakochałam się w ostatnim rozdziale, bo zawiera sporo opcji dla "słodyczowych łasuchów", a jestem jednym z nich. Z przyjemnością poeksperymentuję z przepisami i będę próbowała wcielić w życie rady - nie ma tu nic trudnego, a spróbować zawsze warto!

 

środa, 22 kwietnia 2015

Nasiona Chia - najzdrowsza żywność

Nasiona chia, zwane inaczej nasionami szałwii hiszpańskiej nie są popularne w Europie, a szkoda! Należą do najzdrowszej żywności na świecie. Te małe nasionka wpływają pozytywnie na nasze zdrowie i sylwetkę. Już w małych ilościach dostarczają ogromną porcję wartości odżywczych.
Przykładowo, porcja 28g - 137 kcal - nasion chia zawiera:
  • Błonnik: 11 gramów.
  • Białko: 4 gramy.
  • Tłuszcz: 9 gramów (z czego 5 gramów Omega-3)
 Oprócz tego zawierają witaminę E, witaminy z grupy B, żelazo, magnez, fosfor, cynk i przede wszystkim - wapń, czyli są bogate w składniki mineralne kości.

Kolejną zaletą jest fakt, iż dają uczucie sytości poprzez wchłanianie i zatrzymywanie wody w organizmie. Oprócz tego spowalniają wchłanianie cukrów i regulują ich poziom we krwi.


Po wielu badaniach udowodniono, że nasiona chia naprawdę odgrywają pozytywną rolę dla naszego organizmu, jednak zauważalne będzie to jedynie przez osoby prowadzące zdrowy tryb życia. Mówiąc krótko i kolokwialnie - nie spodziewajmy się cudów obsypując nasionami fast food'y :)



Przyznam, że pierwszy raz o nasionach chia usłyszałam dopiero 2 tygodnie temu, kiedy je otrzymałam. Czytając o ich wszystkich zaletach, byłam zachwycona, jednak wiadomo że po takiej ilości raczej nie odczuję różnicy i chcąc odczuć pozytywne skutki, powinnam dodawać je regularnie do diety. Zmarnować się nie zmarnują, trzeba spróbować wszystkiego :)

Nasiona są właściwie bezsmakowe, więc możliwości na zjedzenie ich jest naprawdę wiele. Można je zmielić i wymieszać z mąką do codziennych wypieków, zup itp, jednak prostszym sposobem jest po prostu dodawanie ich w całości do jedzonych posiłków - sałatek, jogurtu, naleśników, potraw na słono czy na słodko, bez różnicy.

Ja dodałam 2 łyżki nasion do granoli z bananem i jogurtem naturalnym. Faktycznie nie zauważyłam różnicy w smaku, a obecności nasion nawet nie odczułam przy chrupiącej granoli. Czy faktycznie ma takie pozytywne działanie? Ja tego jeszcze stwierdzić nie mogę, to dopiero początek mojej przygody z nasionami chia. Jedno jest pewne - warto je spożywać ze względu na wartości odżywcze, a na pewno nam nie zaszkodzą!


sobota, 11 kwietnia 2015

Myprotein - wersja polska

Jakiś czas temu na blogu prezentowałyśmy recenzje produktów ze sklepu Myprotein. Od tamtego czasu minęło trochę czasu, a co za tym idzie - nastąpiły wcale niemałe zmiany, o których warto wspomnieć. W końcu po długich oczekiwaniach powstała polska wersja sklepu.

Dla osób, które na co dzień nie posługują się językiem angielskim, jest to spore ułatwienie. Zresztą nie każdy zna wszystkie "specjalistyczne" słówka, więc przy niektórych produktach trzeba było się pogłówkować. Czasem znajduję na stronie zdania brzmiące typowo jak skopiowane z translatora ("Zniżka na produkty poprawa!" ?) bądź zwykłe literówki, jednak zawsze da się zrozumieć o co chodzi ;)

Sporą wadą jak dla mnie jest fakt, że waluta dalej pozostała bez zmian. Cena na stronie prezentowana jest w euro. Zdecydowanie bardziej wolałabym opcję płatności w złotówkach, bo przy braku konta walutowego czasem już gubię się przelicznikach mojego banku... ;) Mimo wszystko dostępna jest płatność zwykłą kartą debetową lub paypal'em, więc nie ma większego problemu w tej kwestii.

Do tej pory specjalne promocje dostępne wyłącznie dla klientów z Polski przedstawiane były jedynie na Facebook'u Myprotein Polska. Obecnie informacje na temat promocji są też dostępne bezpośrednio na stronie, co ułatwia zakupy.

Już w międzynarodowej wersji wszystko było podzielone na odpowiednie kategorie. Jednak mi osobiście dużo lepiej szuka się produktów, kiedy widzę i rozumiem wszystko od początku do końca i nie muszę się domyślać co gdzie znajdę i do czego dany produkt służy :)

Polska wersja strony na pewno ułatwia wyszukiwanie produktów, wyczytywanie informacji na ich temat i cały proces zakupów. Większych zmian, oprócz samego faktu wprowadzenia języka polskiego, raczej nie zauważyłam i według mnie to zaleta. Szata graficzna pozostała bez zmian, wszystko znajduje się na tym samym miejscu, zmiany same w sobie nie są bardzo odczuwalne, jednak wszelkie ułatwienia w wersji polskiej zdecydowanie są na plus. Jedyną mocno wyczuwalną wadą jest wcześniej wspomniana waluta, choć wielkim problemem też to nie jest.


wtorek, 31 marca 2015

-50kg to nie problem! :)

Cześć! Ostatnia metamorfoza cieszyła się sporym odzewem. Oprócz słów zachwytu pojawiały się też te najważniejsze - niejedna dziewczyna zmotywowała się do wzięcia się w garść i zrobienia czegoś ze swoim życiem, ze swoim ciałem. Ogromnie mnie to cieszy, mam nadzieję że jeszcze więcej osób zrobi coś dla siebie :) Dziś kolejna przemiła osoba - Agnieszka - przychodzi do Was ze swoją historią. Jeśli macie do Niej jakieś pytania, bądź chcecie cokolwiek przekazać, piszcie w komentarzach :) Zapraszam do czytania!



"Przed odchudzaniem 3 dni układałam sobie w głowie co muszę zmienić w sobie i w swoim życiu oraz w diecie. A później zaczęłam walkę ze sobą. Pierwsze trzy miesiące były dla mnie naprawdę bardzo ciężkie, ale nie dlatego że musiałam ćwiczyć i stosować dietę. Po każdym treningu płakałam tylko dlatego, że nie mogłam pogodzić się z tym, że dopuściłam siebie do tak wielkiej nadwagi. Moja waga przekroczyła 106 kg!!! Rozmiar ubrań 56!!!


Przez pierwsze pół roku ćwiczyłam raz dziennie SKALPEL II i stosowałam dietę oraz długieeee spacery z psem po lesie, gdzie prawie przy każdym drzewie robiłam 10 przysiadów 300 przysiadów było normą. Początki były okropne ból mięśni, zakwasy ale powiedziałam sobie - WALCZ KOBIETO BO ŻYCIE ZACZYNA CI UCIEKAĆ PRZEZ PALCE!!! Treningi robiłam 7 razy w tygodniu - nie poddawałam się!!! Ograniczyłam napoje gazowane - po pierwszym miesiącu zgubiłam 7 kg i to było dla mnie największą motywacją - pierwsze utracone kilogramy!!! Na słodycze kupiłam chrom, który na mnie bardzo dobrze działał. Po pół roku dołączyłam następny trening TURBO WYZWANIE, zimą korzystałam z lodowiska teraz mieszam rożne treningi - w zależności od mojego nastroju. Korzystam również 2-3 razy w tygodniu z siłowni. Ćwiczę codziennie chociaż zdarza mi się reset, ale każdy musi czasami odpocząć. Moja skóra jest w bardzo dobrej kondycji - zero zwisów skórnych. Używałam balsamów ujędrniających i chodziłam na masaż bańką chińską, która rewelacyjnie na mnie działała. Metamorfoza trwa cały czas, ale do tego momentu (to jest 1,5 roku) z rozmiaru 56 wskoczyłam w 34-36, zrzuciłam 49 kg, moja obecna waga 57 kg wzrost 174 cm, mam 42 lata i czuję się wspaniale
Dziewczyny walczcie o siebie, naprawdę warto. Tylko od nas zależy jak będziemy wyglądały wszystko jest w naszych rękach!!!! Chcieć to móc!!!!
Najlepiej na początku odwiedzić dietetyka, który ułoży odpowiednia dietę - pamiętaj że 50% diety i 50% ćwiczeń - to 100% sukcesu. W całej mojej przemianie wszystko przebiegało naturalnie: żadnych suplementów ani wspomagaczy, tylko owoce i warzywa."


Kochana, ja osobiście jestem z Ciebie OGROMNIE dumna, przemiana jest widoczna nie tylko w figurze, ale i w psychice :) Działamy dziewczyny, walczymy o lepsze "ja"! Pozwolę sobie powtórzyć ponownie cytat z wypowiedzi Agnieszki: "Wszystko jest w naszych rękach - chcieć to móc"!

niedziela, 29 marca 2015

Górski odpoczynek

Przyznam, że ten tydzień do najłatwiejszych nie należał. Aktywność fizyczna odłożona praktycznie do zera, o diecie nawet nie wspominam. Pięć dni spędzonych na Górze Świętej Anny na obozie przygotowującym do matury dało się we znaki. Brak jakiegokolwiek normalnego sklepu w pobliżu skutkowało monotonnymi i niezbyt zdrowymi posiłkami. Na ćwiczenia w zasadzie też nie bardzo był czas - nauka od samego rana do wieczora sprawiała, że byłam bardziej wykończona niż po maratonie. Naprawdę, pisanie sprawdzianu o 22 nie jest niczym fajnym;) Na szczęście chociaż w jeden dzień wyszliśmy na zewnątrz i mieliśmy okazję podziwiać piękne widoki, a droga do najłatwiejszych też nie należała, jak to w górach bywa. W pierwszym dniu na sam początek powitało nas 6km drogi od pociągu do ośrodka, praktycznie cały czas pod górę. W końcu miałam motywację, żeby wieczorem się porozciągać haha :)) Mimo że za górami nie przepadam, te kilka górskich spacerów oceniam zdecydowanie na plus.




















Od wczoraj jednak wszystko wróciło do normy. W sumie normą też można nazwać ciągłe problemy z bieganiem... Z wyjścia na kilka konkretnych kilometrów kolejny raz zrobiły się sprinterskie interwały, no cóż. Przynajmniej wróciłam do ćwiczeń z Kasią Wysocką - na początek na razie deski w kilku wersjach i "równowaga" - przyda się do jazdy na rolkach, do których zakupu już się szykuję:)) Funduszy na nie brakuje coraz mniej, więc mam nadzieję, że naukę jazdy zacznę jeszcze przed maturami. Samochodem nauczyłam się jeździć, to na rolkach nie dam rady?! :D


Najwyższa pora na ćwiczenia, a jeszcze przed świętami pojawię się tu z kolejną motywacją - niesamowitą przemianą :))

niedziela, 22 marca 2015

-50cm = uśmiech! :)

Kochani, dziś trochę motywacji od przemiłej osóbki, której udało się przejść ogromną przemianę, a co za tym idzie - zmienić wiele w swoim życiu. Zdjęcia mówią same za siebie, a pozytywna energia, z jaką Agnieszka wszystko opisuje, pokazuje jedno: BYŁO WARTO! Chyba nie muszę już nic więcej dodawać, zostawiam Was z opisem Jej historii oraz zdjęciami.


"Może się najpierw przywitam... Jestem Agnieszka Moja przygoda z dietą zaczęła się już jakieś 3 lata temu. To wtedy spróbowałam zrobić coś ze swoim ciałem. Sama, tak od siebie. Stwierdziłam, że mam już dość stania przed lustrem godzinami i nie mieć się w co ubrać. Wtedy schudłam jakieś 12 kg, ale wiadome, że wróciło 4 kg. Wtedy moja waga wynosiła 70 kg przy wzroście 165 cm. W tym okresie moja dieta była wyczerpująca. Brakowało mi witamin, wypadały włosy, paznokcie się łamały... W ogóle było nie najlepiej. Ciągle chodziłam głodna. Aż w końcu natrafiłam na Ewe Chodakowską. I tak pomyślałam: czemu nie? Czemu mam nie spróbować, przekonywała, że trening działa nie tylko fizycznie, ale i psychicznie! Więc sobie myślę: hm to przecież idealne dla mnie! I wtedy rozpoczęła się moja praca. Długaaa praca... Na początku waga 70 kg(pierwsze zdjęcie) Na drugim.. 61 z czymś (drugie zdjęcie) i sporo cm, ponad -50cm i nowa ja! Nadal walczę. Trwa to już 1,5 roku. A jeśli chodzi o ćwiczenia, początkowo ćwiczyłam Skalpel 2 i Total Fitness. Poźniej po jakimś czasie jeden dzień przerwy. A teraz 3 razy w tygodniu po 45-60 minut. Różne treningi m.in Total Fitness, Ekstra Figura, Detocell Academy, Model Look, Body Ekspres, Secret,Trening z gwiazdami i kilka innych. A dieta? Wyeliminowałam wszelkie niepotrzebne tłuszcze, zmieniłam nawyki żywieniowe: 4-5 posiłków dziennie, więcej wody, białka, warzyw. Jasny chleb zamieniłam na ciemny. Pojawił się jogurt naturalny, zielona herbata. Ograniczam przede wszystkim słodycze, zastępuję je owocami. Cukier-na miód. Dostarczam dużo witamin, dlatego czuję się wyśmienicie! Nie tak jak dawniej... Psychicznie przede wszystkim i fizycznie. Ciało lepiej się prezentuje. Chociaz to jeszcze nie koniec. Zaraziłam się tym zdrowym odżywianiem! I aktywnością fizyczną Żadnych spalaczy nie stosowałam "




Jak dla mnie - lepsza motywacja nie istnieje :)) Agnieszka dostanie link do posta, więc zachęcam do komentowania - czy to z gratulacjami (które jak najbardziej się należą, Kochana!!!), czy z pytaniami, jeśli takowe do Niej macie. Życzymy jeszcze więcej pozytywnej energii płynącej z fit życia, o ile może być jej jeszcze więcej... :)

czwartek, 19 marca 2015

Moda na bieganie

Nie biegasz? Nie żartuj! Przecież teraz każdy biega. Głupio tak wyróżniać się z tłumu i nie robić tego, co robią wszyscy. Może chociaż włączysz Endomondo i przejedziesz się kawałek autobusem? Wrzucisz na fejsa, a znajomi będą zazdrościć Ci nowej życiówki. No bo przecież o to w tym wszystkim chodzi, prawda?


Ale stop! Jeszcze nie wychodź. Jeszcze długa droga przed Tobą. Najpierw trzeba się stosownie ubrać. Co to znaczy "stosownie"? Modnie oczywiście. Najlepiej sprawdzić na popularnych fanpage'ach co jest teraz na topie, żeby czasem nie było wpadki, jeśli założysz coś staromodnego. Przede wszystkim nie zapomnij o staniku lub topie. Nie musi być dobrze dobrany, ważne żeby pasował do całej reszty. Koszulka? Tu można zaszaleć z kolorami, ale sprawdź czy na pewno nikt Cię w niej jeszcze nie widział. Pamiętaj, że legginsy muszą być w kolorze czarnym. Optycznie wyszczupla, więc ludzie uwierzą, że świetnie Ci idzie, a bieganie przynosi efekty. Buty. Koniecznie markowe. Postaraj się, żeby znaczek był jak najbardziej widoczny. Nie muszą być obuwiem do biegania, kto by na to zwracał uwagę. Dobierz kolor, który będzie się świetnie komponował z koszulką. Strój gotowy? Pora przejść dalej!



Bardzo ważnym elementem treningu jest zdjęcie. Najlepiej od razu dwa - ponure "przedtreningowe" i radosne "potreningowe". Sprawdź, czy na pewno wyszło jak należy, choć pamiętaj że bez przeróbki się nie obejdzie. Jest okej? Brawo, możesz wyjść na trening! Na koniec nie zapomnij napisać na swoim prywatnym profilu, chwaląc się ile kilometrów poniosły Cię dziś nogi.


...

Powyższy tekst oczywiście jest w żartobliwej formie, choć nie ukrywam że w ostatnim czasie zachowanie wielu osób właśnie tak odbieram. Mogę się założyć, że na pytanie: dlaczego biegasz?, nie każdy odpowiedziałby "dla poprawienia kondycji", "dla lepszej sylwetki" czy "biegam, bo lubię". Coraz więcej osób biega tylko dlatego, że stało się to modne.
Czy to dobrze?
Z pewnością miło jest mijać nowe twarze biegających osób w okolicy i wymieniać się uśmiechami. Miło jest mieć świadomość, że coraz więcej osób robi coś dla siebie. W końcu bieganie jest świetną formą ruchu, która przynosi wiele korzyści. Ważne jest jednak, aby widzieć w bieganiu trochę więcej niż to, co opisałam na początku. Robić wszystko z głową, aby przynosiło więcej korzyści niż nieprzyjaznych dla zdrowia skutków. Wielu z Was, blogerów, motywuje innych do rozpoczęcia aktywności. Motywujcie też do rozpoczynania ich z głową :) Bo każdy ruch jest na wagę złota, dopóki chęć płynie z serca i rozumu, a nie z... błysków fleszy. I pamiętajcie. Bieganie uzależnia! :))


czwartek, 5 marca 2015

Masło orzechowe - FIT czy kit?

Skuszona Lidl'ową akcją amerykańskiego tygodnia, podczas której dostępne były masła orzechowe MCennedy w cenie 8,88zł postanowiłam, że i ja spróbuję. Wcześniej masło orzechowe kupiłam raz w życiu - zawartość orzechów była zdecydowanie mniejsza niż w tym, a jako że wszyscy "specjaliści fitness" byli zafascynowali i wstawiali na fanpage'ach zapasy nawet kilkunastu wyżej wspomnianych maseł... Musiałam wybrać się na zakupy i sama sprawdzić czy warto! Już w pierwszym dniu wieczorem zostało ich bardzo mało, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że to nie powinny być zmarnowane pieniądze. Ale czy na pewno?


Jakich wad i zalet doszukamy się w masłach orzechowych?

Masło orzechowe jest produktem wysokokalorycznym, dlatego powinniśmy w tej kwestii uważać. Ma dość specyficzny smak - jednym nie zasmakuje w ogóle, inni będą w nim zakochani i najchętniej zjedliby całe masło łyżką prosto ze słoika (co ze względu na kaloryczność polecane jednak nie jest). Spożywanie go z rozsądkiem sprawia jednak, że o wszelkich wadach można zapomnieć, bo tych pozytywnych skutków jest zdecydowanie więcej.

Masło orzechowe jest bogate w nienasycone tłuszcze i działa pozytywnie na naszą tkankę tłuszczową wspomagając jej spalanie - w przeciwieństwie do kwasów nasyconych, które lubią odkładać się w naszym ciele. Tłuszcze nienasycone obniżają także poziom cholesterolu w naszym ciele, a co najważniejsze: powodują uczucie sytości, dzięki czemu ograniczamy podjadanie innych produktów między posiłkami.

Orzeszki arachidowe, z których powstaje masło, są źródłem witamin, minerałów i białka, którego obecność powinna ucieszyć najbardziej osoby aktywne fizycznie :)


Przyjrzyjmy się więc temu konkretnemu.
Skład: prażone orzeszki ziemne (95%), brązowy cukier trzcinowy, olej roślinny, sól morska.
Wartość energetyczna w 100g: 597kcal
Białko: 24,2g
Węglowodany: 12,8g
Tłuszcz: 48,4

Dużą zaletą w tym konkretnym maśle jest duża zawartość orzechów, bo inne dostępne w popularnych sieciówkach często mają ich o kilkanaście procent mniej, wciskając w to miejsce niewartościowe składniki.

Czy warto więc jeść masło orzechowe? Dla mnie w ostatnim czasie stało się świetnym zamiennikiem niezdrowych przekąsek. Zamiast kupić wafelka, aby na szybko coś zjeść między posiłkami, robię go sama (z niesłodkich wafli a'la andruty) z masłem orzechowym, dzięki czemu nie zapycham się "śmieciowym" jedzeniem, a masło dostarcza mojemu organizmowi wielu pozytywnych składników. Nie żałuję, że skusiłam się na promocję tygodnia amerykańskiego, a masło będzie gościć już częściej w moim jadłospisie. Ważne jest jednak, aby zwracać uwagę na jego skład, bo wiele kremów orzechowych lubi podszywać się pod te prawdziwe masła w zasadzie nie mając z nimi zbyt wiele wspólnego.

Ustaliliśmy już, że warto, ale z czym je jeść? Wersji jest mnóstwo, od tych mniej kalorycznych, po potężniejszą dawkę kalorii. Jedni po prostu smarują nim kanapkę, inni dodają do owsianki, często spotykam się ze stwierdzeniem, że idealnym połączeniem jest też banan. Mi zdarzyło się także dodać masło do smaku do pancake'sów, a najczęściej, tak jak wcześniej wspominałam, przekładam wafle masłem i kroję na małe wafelki :)


A jakie jest Wasze zdanie na temat maseł orzechowych? Polecicie jakieś konkretne? A może macie swoje specyficzne udziwnienia co do spożywania masła w nietypowym połączeniu z innymi produktami?