Wiele z Was może przypuszczać, że rozpoczęcie odchudzania
wiąże się z odmawianiem sobie najpyszniejszych smakołyków... nic bardziej błędnego. Moja teza sprawdzi
się, gdy nie popełnimy błędu podstawowego - nie zaczniemy odchudzania od
głodówki.
Poza tym, gdybym chciała prowadzić naprawdę zdrowy tryb życia i trzymać się ściśle określonej diety, musiałabym być bezrobotnym milionerem. Dlaczego? Żeby mieć wystarczająco dużo czasu na przygotowywanie pożywnych potraw, ćwiczenia, systematyczne jedzenie o określonych porach. Nie stawiajmy więc sobie nierealnych celów.
Zacznijmy zatem od małych kroków. "Zrezygnuję ze
snickersa na rzecz jabłka."
Niektórym z Was może się wydawać, że zdrowe odżywianie wiąże
się z dużymi wydatkami pieniężnymi. Mogę się założyć, że w zamian za paczkę
dobrych chipsów kupię dwa pomidory, ogórka zwykłego i szczypiorek, a zamiast
dużej coca coli bądź pepsi, trzy duże butelki wody niegazowanej. To pierwszy
etap do sukcesu. Zamienić żywność niezdrową na zdrową.
Ważna jest też wczesna pobudka. Nie wiem, jak Wy, ale ja im
dłużej śpię, tym bardziej nie chce mi się później wstać. Optymalny czas snu to
osiem-dziewięć godzin. Akurat dobrze się
składa, że zwykle zajęcia mam na rano. Dzięki temu, mój dzień się
"wydłuża" i mam sporo czasu na przygotowanie pożywnego śniadania.
Zamiast parówek jem grzanki z listkiem sałaty, jajkiem na twardo, szczypiorkiem
i papryką. Im więcej warzyw, tym lepiej. Na drugie śniadanie zabieram na
uczelnie gruszki, jabłka, czasem banana. I najważniejsze - wodę.
A propos wody. Trzeba mieć nawyk picia jej bardzo często.
Nawet, jeżeli nie chce nam się pić, to i tak powinniśmy to robić - cały czas
nawadniać organizm. Co z tego, że co chwilę będziemy chodzić do łazienki? To
nic złego. Gdy zasycha nam w gardle, to znaczy, że już dawno powinnyśmy wziąć
parę łyków, bo organizm zaczął się tego domagać.
Co więcej, kolejnym - także moim - błędem żywieniowym, były
zbyt długie przerwy między posiłkami. Potrafiłam zjeść rano śniadanie, a około
godziny siedemnastej obiad. To źle wpływa na przemianę materii i samopoczucie.
Po co straszyć brzuchowym potworem? Lepiej zjeść mniej rano, a do obiadu
przemycić jeszcze parę małych dietetycznych posiłków. To oczywiście nie znaczy,
że przy obiedzie puścimy wodze i zjemy kopę ziemniaków!
Poza tym, to że ja zjem mniej niż Wy, nie znaczy że musicie
się głodzić. Najważniejsze to nie odczuwać głodu. Trzeba umieć go tak zaspokoić,
żeby zjeść jak najmniej. I przy okazji nie popaść w życie o wodzie. Wszystko ma
swoje granice. Istotne jest, żeby dostarczyć dzienną porcję kalorii, witamin i
cukru. Cukier przemycają owoce. Zamiast fanty czy sprite'a piję miętę z sokiem
malinowym.
A gdy już będziemy piękne i szczupłe, nie zapominajmy o
drodze, którą przeszłyśmy i nie pożerajmy pudełka batonów i ptasich mleczek w
nagrodę :)
Naprawdę świetny, pouczający post. Bardzo mi się podoba. W moim przypadku dobrą rzeczą byłoby wyrobienie sobie nawyku wstawania o względnie tej samej porze (to samo powinno tyczyć się kładzenia spać), ale nie wiem czy coś z tego wyjdzie :D
OdpowiedzUsuńU mnie przede wszystkim zaczęło się od dużej ilości wody i wybrania zdrowych wersji :D
OdpowiedzUsuńto prawda, co piszesz
OdpowiedzUsuńlubie czytac takie wpisy sa bardzo motywujace
OdpowiedzUsuńMasz świetnego bloga ,aż się czytac chcę ;)
OdpowiedzUsuńDziękuje i obserwuje :)
U mnie przede wszystkim zaczęło się od dużej ilości wody i wybrania zdrowych wersji :D
OdpowiedzUsuńW sumie dużo w tym prawdy.
OdpowiedzUsuńAbsolutnie zgadzam się z autorem na temat głodu.
OdpowiedzUsuńArtykuł ciekawy i co najważniejsze w 100% prawdziwy moim zdaniem picie dużej ilości wody to podstawa w odchudzaniu
OdpowiedzUsuńMega wartościowy post. Super, że uświadamiasz innym to co mi uświadomiła dietetyk Częstochowa, że dieta w odchudzaniu to nie tylko produkty jakie spożywamy, ale też odpowiednia ilość snu, nawodnienie i co najważniejsze taka zmiana nawyków żywieniowych, aby dieta to nie był tylko miesięczny epizod w życiu, lecz stała się długotrwałym stylem życia.
OdpowiedzUsuń