Witajcie :) W końcu spędzam wolny od pracy dzień w domu. Co
prawda musiałam podskoczyć na sekundkę na uczelnię, zanieść podanie, ale to nic
w porównaniu do innych dni wolnych, kiedy to tylko wtedy mam czas na
załatwienie jakichkolwiek spraw, bo w pracy jak jestem, to od rana do wieczora.
Mam wrażenie, że każdy pracujący dzień jest wyrwany z życiorysu. Ale lubię
swoją pracę, tak czy siak, pomimo minusów, jak to bywa w każdej z nich ;)
Dzisiaj wykonałam moje combo, czyli zestaw ćwiczeń Mel B: rozgrzewka, pośladki,
nogi i brzuch. Wymęczyłam się okropnie i stwierdzam, że najgorsze były nogi. Aż
mi się w głowie zakręciło z tego wysiłku! W planie były też Tiffoczki, ale...
nigdy w życiu po czymś takim!
Dzisiaj mam dla Was krótką recenzję, dotyczącą systemu regeneracji włosów z Kerabond. Być może już o niej słyszałyście, być może nie. Tak czy owak, postanowiłam zakupić próbki szamponu, olejku i maski. Najbliżej było allegro.
Szukałam opinii w internecie i pochlebnych było bardzo dużo. Skusiłam się i... no właśnie, to za chwilkę.
Generalnie cały show przebiega w sposób następujący:
1. Myjemy włosy szamponem otwierającym łuski włosa.
2. Nakładamy olejek witaminowy, który trzymamy około dziesięciu minut. Spłukujemy.
3. Nakładamy maskę, trzymamy do dziesięciu minut i spłukujemy.
Dlaczego mam mieszane uczucia?
Po pierwsze: olejek jest bardzo wodnisty, przez co niezmiernie trudno się go nakłada. Właściwie to nie wiem nawet, czy go nałożyłam, bo skubaniec spływał jak woda po dłoni, w czym jeszcze bardziej pomagała mu jego przeźroczystość. Koniec świata.
Po drugie: dziwny zapach.
Po trzecie: wcieram, wcieram, spłukuję... wow! Włosy uciekają mi z palców i są takie miękkie w dotyku. Po wyschnięciu liczyłam na kontynuację. Niestety najwyraźniej słabo liczę. Co prawda włosy są grubsze, bardziej odżywione, niesplątane, sprawiają wrażenie nawet sprężystych i... proszę Państwa... moje końcówki zostały uratowane :)
Tak więc siedzę teraz i pachnę męskimi perfumami, ale nie żałuję operacji i dam Wam znać, kiedy odżywka "przestanie działać" i będę musiała ją zrobić kolejny raz (zużyłam połowę próbek ;) ). Chyba, że stanie się to jutro, wtedy sobie daruję.
A Wy, macie jakieś sposoby na skuteczne odżywienie włosów?
Naszła mnie ostatnio myśl na temat odżywiania keratynowego, ale chyba jestem na to jeszcze za biedna. Dodatkowo rozważam powrót do picia drożdży, ale nie wiem czy ze względu na pracę dam radę być tak systematyczna.
Poza tym, wiem, gdzie jadę na wakacje i wprost nie mogę się doczekać! Miało to pozostać w tajemnicy, do czasu wyświetlenia się celu podróży na tablicy odlotów na wrocławskim lotnisku, aczkolwiek nie dałam rady zrobić sobie takiej niespodzianki. W tym roku jedziemy do Bari we Włoszech. Wylot mamy z Warszawy i mam nadzieję, że wydamy mniej niż w zeszłorocznej Barcelonie. Już tylko trzy tygodnie!
Dzisiaj mam dla Was krótką recenzję, dotyczącą systemu regeneracji włosów z Kerabond. Być może już o niej słyszałyście, być może nie. Tak czy owak, postanowiłam zakupić próbki szamponu, olejku i maski. Najbliżej było allegro.
Szukałam opinii w internecie i pochlebnych było bardzo dużo. Skusiłam się i... no właśnie, to za chwilkę.
Generalnie cały show przebiega w sposób następujący:
1. Myjemy włosy szamponem otwierającym łuski włosa.
2. Nakładamy olejek witaminowy, który trzymamy około dziesięciu minut. Spłukujemy.
3. Nakładamy maskę, trzymamy do dziesięciu minut i spłukujemy.
Dlaczego mam mieszane uczucia?
Po pierwsze: olejek jest bardzo wodnisty, przez co niezmiernie trudno się go nakłada. Właściwie to nie wiem nawet, czy go nałożyłam, bo skubaniec spływał jak woda po dłoni, w czym jeszcze bardziej pomagała mu jego przeźroczystość. Koniec świata.
Po drugie: dziwny zapach.
Po trzecie: wcieram, wcieram, spłukuję... wow! Włosy uciekają mi z palców i są takie miękkie w dotyku. Po wyschnięciu liczyłam na kontynuację. Niestety najwyraźniej słabo liczę. Co prawda włosy są grubsze, bardziej odżywione, niesplątane, sprawiają wrażenie nawet sprężystych i... proszę Państwa... moje końcówki zostały uratowane :)
Tak więc siedzę teraz i pachnę męskimi perfumami, ale nie żałuję operacji i dam Wam znać, kiedy odżywka "przestanie działać" i będę musiała ją zrobić kolejny raz (zużyłam połowę próbek ;) ). Chyba, że stanie się to jutro, wtedy sobie daruję.
A Wy, macie jakieś sposoby na skuteczne odżywienie włosów?
Naszła mnie ostatnio myśl na temat odżywiania keratynowego, ale chyba jestem na to jeszcze za biedna. Dodatkowo rozważam powrót do picia drożdży, ale nie wiem czy ze względu na pracę dam radę być tak systematyczna.
Poza tym, wiem, gdzie jadę na wakacje i wprost nie mogę się doczekać! Miało to pozostać w tajemnicy, do czasu wyświetlenia się celu podróży na tablicy odlotów na wrocławskim lotnisku, aczkolwiek nie dałam rady zrobić sobie takiej niespodzianki. W tym roku jedziemy do Bari we Włoszech. Wylot mamy z Warszawy i mam nadzieję, że wydamy mniej niż w zeszłorocznej Barcelonie. Już tylko trzy tygodnie!
Miłego wieczoru! :)
Byłas w Barcelonie ? nawet nie wiesz jak Ci zazdroszczę, to moje miasto pierwsze n aliscie, kótre chcę odwiedzić jak zarobię więcej kasy :)
OdpowiedzUsuńBarcelona *,* Szalona. O serum nic nie słyszałam niestety :)
OdpowiedzUsuńBardzo bym chciała abyś stała się częścią ideii, którą właśnie tworzymy :) Tematyka oscyluje w tematy Ci bliskie - ćwiczenia, dieta ale także zaburzenia odżywiania. Widzę, że jesteś biegła w tym temacie także przyda się każda opinia. Zapraszam -> http://dzisiejsza-nadzieja.blogspot.com/
Nie słyszałam o tych produktach, ale wydają się fajne :)
OdpowiedzUsuńBarcelona jest na liście moich wymarzonych podróży, zaraz koło Sankt Petersburga. :) Też nigdy nie słyszałam o tych odżywkach, choć muszę się zainteresować czymś na wzmocnienie włosów.
OdpowiedzUsuńfajne opakowania :)
OdpowiedzUsuńBarcelona :)
OdpowiedzUsuńMoje włosy są całkowicie - DO NICZEGO.
OdpowiedzUsuńObserwujemy ? ; ) ( daj znac na moim blogu )
Świetny blog :)
OdpowiedzUsuńObserwuję
http://mimblox.blogspot.com/